THIS IS WHERE I LEAVE YOU
Powiedzmy sobie wszystko
2014, USA
obyczajowy, reż. Shawn Levy





Ile to już razy dane nam było oglądać filmy o organizowanych z jakiejś okazji rodzinnych zjazdach, gdzie wywlekano są brudy i dokonuje się rozliczeń przeszłości. Jedne mają formę czarnych komedii, niekiedy bardzo udanych (Zgon na pogrzebie), inne to zwykłe dramaty okraszone wybitnym aktorstwem i niezłym scenariuszem (Sierpień w hrabstwie Osage). A co, gdy nie ma żadnej z tych rzeczy? Wtedy wychodzi coś takiego jak omawiany Powiedzmy sobie wszystko. Niby ciepły, momentami zabawny (nie zawsze w dobrym guście), pozornie choć nie do końca prawdziwy (jeśli już, to tylko na modłę amerykańską) film, który da się obejrzeć bez żenady, lecz również bez większego zainteresowania. Trochę o niczym. Trochę bez pomysłu. Trochę z typowo hollywoodzkim, zrobionym na siłę happy endem, bo przecież w rodzinie można się obrażać, gardzić sobą, ale na końcu wszyscy się pojednają i odbudują wzajemne relacje, bo ludzie są ważniejsi niż pieniądze, a wszystkim problemom jest winne życie samo w sobie, a nie kształtujący je ludzie. Taką polukrowaną wizję oferuje Shawn Levy, który ostatnio w kinie familijnym się dobrze sprawdził (Giganci ze stali), ale w komedii już nieco mniej (Stażyści).
Podczas seansu nasunęło mi się skojarzenie ze wspomnianym już filmem Zgon na pogrzebie – ale nie jego genialnym brytyjskim oryginałem, tylko żenującą amerykańską kopią. Podobne wrażenie odniosłem obserwując perypetie czwórki rodzeństwa, które po śmierci ojca wypełniając jego ostatnią wolę na tydzień zmuszone jest wspólnie zamieszkać pod dachem nadopiekuńczej matki. Pomysł niezbyt oryginalny ale bardzo dobry punkt wyjścia do celnych obserwacji, interesujących dialogów i wciągających widza zachowań. Jednak Amerykanie musieli przeszarżować – dowcipy są przegięte (np. rozmowy podczas stypy o penisie zmarłego), dialogi nudnawe, a całość prowadzi do niezbyt budujących wniosków. Jeśli ktoś ma okazję się głupio zachować lub pokazać swą niekonsekwencję – na pewno to zrobi. Brak tu ciekawego scenariusza i charyzmatycznych postaci, jest za to grupa dorosłych dzieci, życiowych dziwaków i nic więcej. I nie pomaga ani przyzwoite aktorstwo, ani dobre zdjęcia i zgrabny montaż. Powiedzmy sobie jasno: dzięki temu ten film da się obejrzeć, ale nie bardzo jest po co. To wszystko już było i to w znacznie lepszym wydaniu.