AUGUST: OSAGE COUNTY
Sierpień w hrabstwie Osage
2013, USA
dramat, obyczajowy, reż. John Wells
Sierpień w hrabstwie Osage to kolejny przykład kina, którym wypada się zachwycić i nie na miejscu jest jakiekolwiek narzekanie (np. na brak fabuły) gdyż wszystko to rekompensuje świetna gra aktorów. Meryl Streep i Julia Roberts za swe kreacje zostały nominowane do Oscara, ale ponieważ to jedyne nominacje, film jako całość krytyków nie zachwycił. Adaptacja sztuki teatralnej Tracy Letts to pełen ironii i sarkazmu obraz pokręconych relacji rodzinnych pokazany na przykładzie cierpiącej na raka i uzaleznionej od narkotyków Violet (Streep) i jej 3 córek (Julia Roberts, Juliette Lewis i Julianne Nicholson), które przyjeżdżają wesprzeć matkę po zaginięciu ojca. Rozpoczyna się dwugodzinne snucie intryg, wywlekanie brudów, wzajemnych pretensji i animozji, w którym celuje rozchwiana emocjonalnie, rozczarowana życiem i postawą córek seniorka rodu. Nie ma tu miejsca na czułość, zrozumienie i wzajemny szacunek, matka obnaża ich słabości, nie szczędzi kąśliwych uwag narażając się ma mocne i celne riposty. Córki zresztą wcale nie dążą do oczyszczenia atmosfery i zażegnania konfilktu, chcą raczej jak najszybciej wyjechać i wrócić do swojego życia z dala od rodzinnego domu. Właściwie to cała treść filmu, który od sztuki teatralnej różnią głównie wplatane dla rozładowania emocji piękne widoki późnego lata w hrabstwie Osage.
Fani opartego na relacjach międzyludzkich kina obyczajowego poczują się jak w domu (niemal dosłownie, bo cała sprowadzona do ostrej wymiany zdań akcja toczy się w domu). Wielbiciele kina sensacyjnego mogą odpuścić seans, bo nie przebrną nawet przez pierwsze pół godziny. Film Johna Wellsa to w dużej mierze pojedynek dwóch silnych osobowości. Zarówno Streep, jak i Roberts, dają pokaz nieprzeciętnego aktorstwa, jednak gdybym miał wybierać, zdecydowanie wygrywa Julia. Meryl ewidentnie przeszarżowała i choć chwilami jest genialna, częściej przesadzona i denerwująca. Z kolei Roberts gra fantastycznie i Oscara powinna mieć w kieszeni. Powinna, gdyby ta nagroda była obiektywna i rzeczywiście premiowała najlepsze role i najlepsze filmy. Jako że od dawna tak nie jest, dlatego poczekamy, zobaczymy.
Poza świetnym aktorstwem, a to już wystarczający powód, by Sierpień w hrabstwie Osage obejrzeć, nie znalazłem w filmie niczego wyjątkowego. Patologiczne rodziny zdarzają się często i może dlatego łatwo nam identyfikować się z bohaterkami. Jakże często na sztucznych zjazdach rodzinnych ma się ochotę wygarnąć całą prawdę. Jednak oglądanie tego przez 2 godziny może po prostu zmęczyć. Nie zmieni tego nawet znakomite aktorstwo czy dobrze napisany scenariusz. Jak wspomniałem, to film dla ludzi uwielbiających kino obyczajowe, refleksyjne, które do łatwych nie należy. Takich, którzy z zapartym tchem chłonęli np. Rzeź Polańskiego. Nie dajcie się nabrać na komediowe akcenty w zwiastunie czy hasło „komedia” w różnych opisach. To nie jest komedia (chyba że bardzo bardzo czarna). To bardziej dramat psychologiczny, który miewa zabawne momenty, ale temat jest bardzo poważny. Ciężkie, ale naprawdę godne uwagi kino.
Fani opartego na relacjach międzyludzkich kina obyczajowego poczują się jak w domu (niemal dosłownie, bo cała sprowadzona do ostrej wymiany zdań akcja toczy się w domu). Wielbiciele kina sensacyjnego mogą odpuścić seans, bo nie przebrną nawet przez pierwsze pół godziny. Film Johna Wellsa to w dużej mierze pojedynek dwóch silnych osobowości. Zarówno Streep, jak i Roberts, dają pokaz nieprzeciętnego aktorstwa, jednak gdybym miał wybierać, zdecydowanie wygrywa Julia. Meryl ewidentnie przeszarżowała i choć chwilami jest genialna, częściej przesadzona i denerwująca. Z kolei Roberts gra fantastycznie i Oscara powinna mieć w kieszeni. Powinna, gdyby ta nagroda była obiektywna i rzeczywiście premiowała najlepsze role i najlepsze filmy. Jako że od dawna tak nie jest, dlatego poczekamy, zobaczymy.
Poza świetnym aktorstwem, a to już wystarczający powód, by Sierpień w hrabstwie Osage obejrzeć, nie znalazłem w filmie niczego wyjątkowego. Patologiczne rodziny zdarzają się często i może dlatego łatwo nam identyfikować się z bohaterkami. Jakże często na sztucznych zjazdach rodzinnych ma się ochotę wygarnąć całą prawdę. Jednak oglądanie tego przez 2 godziny może po prostu zmęczyć. Nie zmieni tego nawet znakomite aktorstwo czy dobrze napisany scenariusz. Jak wspomniałem, to film dla ludzi uwielbiających kino obyczajowe, refleksyjne, które do łatwych nie należy. Takich, którzy z zapartym tchem chłonęli np. Rzeź Polańskiego. Nie dajcie się nabrać na komediowe akcenty w zwiastunie czy hasło „komedia” w różnych opisach. To nie jest komedia (chyba że bardzo bardzo czarna). To bardziej dramat psychologiczny, który miewa zabawne momenty, ale temat jest bardzo poważny. Ciężkie, ale naprawdę godne uwagi kino.