DEATH AT A FUNERAL Zgon na pogrzebie

Death Funeral Zgon na pogrzebie recenzjaDEATH AT A FUNERAL
Zgon na pogrzebie

2007, Wielka Brytania
komedia, reż. Frank Oz

altaltaltaltalt

Obejrzawszy po raz kolejny z przyjaciółmi Zgon na pogrzebie postanowiłem napisać kilka słów o tym filmie, bo przecież wciąż są ludzie, którzy tego dzieła nie widzieli. Dla mnie jest to jeden z takich filmów, które mogę oglądać wielokrotnie i za każdym razem odczuwam taką samą przyjemność. Bawię się równie doskonale jak za pierwszym razem. A może lepiej, bo zauważam wiele niuansów, które wcześniej umknęły mojej uwadze. A właśnie te drobiazgi stanowią o sile tej komedii. Ich brak albo niewłaściwe wyważenie zepsuły amerykańską wersję z 2010 roku. Amerykanie jak zwykle musieli wszystko zrobić po swojemu – czarnoskórzy bohaterowie (koszmarnie dobrani), lepsze fury, ładniejsze kobiety. I co z tego, skoro klimatu zabrakło, przez co film stał się płytki i mało śmieszny. Ale na szczęście mamy brytyjski oryginał z roku 2007.
   Fabuła nie jest tu na tyle istotna, by ją opisywać. Już po tytule można się domyślić, że na pogrzebie wydarzy się coś nieoczekiwanego, co zamieni rodzinną stypę w totalną katastrofę. Scenariusz Deana Craiga jest znakomity, ale jak pokazali Amerykanie – można na jego podstawie nakręcić zaledwie średni film. Atutem oryginalnej wersji jest właściwe rozłożenie akcentów, znakomicie dobrana obsada, genialna gra aktorów (to, co wyprawia Alan Tudyk, to absolutny majstersztyk) i świetne, odpowiednio wyważone nakreślenie głównych postaci. A jest ich sporo: niespełniony syn, egoistyczny brat, upierdliwy wuj, apodyktyczny doktor, jego córka z naćpanym narzeczonym, wystrojony goguś, kuzyn hipochondryk, tajemniczy karzeł. Piorunująca mieszanka. To ich jak najbardziej naturalne zachowania w tej nienaturalnej sytuacji są istotą komizmu. To właśnie dlatego ten w sumie prosty film tak świetnie się ogląda. Wszyscy bohaterowie są nakreśleni bardzo wyraziście, nic nie jest przerysowane, każdy mówi tyle ile potrzeba i nie stroi głupich min tylko dla wywołania taniego efektu (to jest wadą wersji amerykańskiej). W tej komedii wszystko jest na swoim miejscu, zaś twórcy są niezwykle subtelni i nie przekraczają granicy dobrego smaku (no może tylko raz, w scenie z wujem w toalecie).
   Na pytanie, czy wypada żartować z poważnych spraw i śmiać się z pogrzebu, odpowiem: tak, wypada. Jeśli robi się to w tak genialny sposób jak w tym filmie, to dlaczego nie?
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: