COLLECTION Kolekcjoner

Collection Kolekcjoner recenzja DunstanCOLLECTION
Kolekcjoner

2012, USA
horror, reż. Marcus Dunstan

altaltaltaltalt

Oglądając trzy lata temu film Collector – debiut reżyserski Marcusa Dunstana, byłem pewien, że doczekamy się kontynuacji. Duncan, twórca kolejnych odsłon słynnej Piły, celowo zostawił sobie otwartą furtkę, by dopisać dalszy ciąg przygód tytułowego Kolekcjonera. Tym razem film zatytułował Collection, czyli po naszemu Kolekcja. Polscy dystrybutorzy przegapili Collectora, więc aby zamieszać do końca, ten najnowszy obraz nazwali Kolekcjoner. O ile jednak pierwszy film był całkiem niezły – pominąwszy brak logiki i nagromadzenie niedorzeczności, o tyle dwójka w tym temacie bije go na głowę. Już sama początkowa scena w dyskotece, gdzie podwieszony pod sufitem wielki kombajn robi totalną sieczkę z uczestników zabawy, dokładnie nam mówi, z jakiego rodzaju filmem będziemy mieć do czynienia. Dużo krwi, mało sensu – krótko i na temat.
   Arkin (Josh Stewart, znany z hitów Mroczny Rycerz powstajePrawo zemsty), jedyny ocalały uczestnik poprzedniej masakry, szukając porwanej córki milionera Eleny, ponownie bedzie musiał stawić czoło zamaskowanemu psychopacie, którego ulubionym zajęciem jest torturowanie ludzi, zamykanie ich w skrzynce i tworzenie z nich muzealnych eksponatów. Nadal nie dowiemy się, kim jest Kolekcjoner i dlaczego aż tak zbzikował. Obejrzymy za to jego kryjówkę będącą swoistym labiryntem wymyślnych tortur i pomysłowych pułapek. Będziemy świadkami szlachtowania kolejnych osób, jednak nie wywoła to żadnych emocji. Co najwyżej uśmiech politowania. Jeśli kojarzycie kolejne części Piły, które stały się karykaturą niezłej na początku serii, to możecie się domyślić, czego oczekiwać od pana Dunstana. Nie wiem, kto jest większym psychopatą – reżyser/scenarzysta czy stworzona przez niego postać. Ilość bzdur w filmie Kolekcjoner budzi prawdziwe zdumienie. Nie chodzi nawet o inteligentne tarantule czy ludzkie płody w formalinie, bo to wszystko już było w lepszym wydaniu. Myślę o takich pomysłach, jak użycie złamanej ręki jako wytrycha do otwarcia zamka czy stanika do wyswobodzenia się z pułapki. Bzdura goni bzdurę, nic nie trzyma się kupy, a finałowa walka wręcz bawi do łez – facet z pogruchotaną ręką walczy jak równy z równym z nieśmiertelnym mordercą, którego nawet ogień się nie ima. Powinszować pomysłu. Wiem, że niektórym ludziom nie trzeba wiele do szczęścia i pewnie napiszą, że to dobry film. Cóż, ich problem. Ja stanowczo odradzam.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: