BOB DYLAN Fallen Angels

Bob Dylan Fallen Angels recenzjaBOB DYLAN
Fallen Angels
2016

Dokładnie w swoje 75 urodziny Bob Dylan wydał nową płytę. Niestety nie z premierowym materiałem, tylko kolejnymi coverami. Ponownie wziął na warsztat folkowe pieśni amerykańskie z lat 40/50, temat z większym lub mniejszym sukcesem przewałkowany przez wielu artystów z Rodem Stewartem na czele. Dzisiaj każdy musi nagrywać covery, taka moda. Problem w tym, że Dylan, który 4 lata temu narobił smaku naprawdę udanym rockowym albumem Tempest, potem już raz próbował podbić konserwatywną Amerykę smętnymi interpretacjami piosenek Sinatry. Po co więc znowu sięga po takie kawałki? Na dodatek teraz jego muzyczna asceza poszła jeszcze dalej – Fallen Angels nie ma ani jednego ciekawego fragmentu zanudzając słuchacza na śmierć. Parafrazując tytuł może nie nazwę Dylana upadłym aniołem, bo zawsze trochę przynudzał, ale tym razem naprawdę przedobrzył. Mało znane utwory, wszystkie identyczne, zrobione na jedno kopyto, do tego pozbawione kunsztu wokalnego Sinatry (a o śpiewie Dylana z litości nic nie napiszę), nie mogą zachwycić nikogo poza bezkrytycznymi fanami artysty lub wielbicielami piosenek z czasów II wojny światowej. Wspólny klimat nagrań to chyba jedyna zaleta tego wydawnictwa. Delikatny podkład, czule łkająca gitara, i na tym tle chrypiący głos starego pryka. Pasuje to jak kwiatek do kożucha. Jak ktoś wytrwa do końca, to gratuluję.
Zastanawiałem się, co więcej napisać. Nawet nie o samej muzyce, bo tu nie ma o czym. O fakcie, że facet będący ikoną amerykańskiej muzyki folk, poeta i twórca piosenek uznawanych za hymny pokolenia, tak marnuje swój talent. Zamiast stworzyć coś nowego i ekscytującego (w 2012 roku pokazał, że jeszcze potrafi), zamiast dotrzeć do nowych słuchaczy, nagrywa bezbarwne przynudzanki i celuje w zramolałych emerytów. Nie rozumiem tego i nie akceptuję. Pozycja Dylana pozwala mu robić to, na co ma ochotę, nic to ujmie jego znaczeniu w historii muzyki, ale trochę szkoda, że powiela pomysł zawarty na poprzednim krążku. A przecież i tak wersje Sinatry były sto razy lepsze. Pozostaje trzymać kciuki, by folkowy bard wybudził się z letargu i nie brnął po raz kolejny w tę ślepą uliczkę. Wystarczy, że Rod Stewart się tam zadomowił. Jubileuszowy prezent nie wypalił. Liczę jednak, że Dylan nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i jeszcze nagra album na miarę swej legendy.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Zostaw komentarz

  • Komentarze (0)
  • Facebook

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: