EXPENDABLES 3
Niezniszczalni 3
2014, USA
akcja, reż. Patrick Hughes
Gdy Sylvester Stallone w 2010 roku wymyślił Niezniszczalnych, traktowano film jako miłą wycieczkę do kina lat jego młodości, a nagromadzenie kinowych twardzieli zapewniało oparty na sentymencie sukces. Renesans kina lat 80/90 nie do końca się udał, a kolejne filmy z udziałem Stallone’a czy Schwarzeneggera (Kula w łeb, Likwidator, Plan ucieczki) nie wypełniły kin. Inaczej z serią o Niezniszczalnych, której już trzecią odsłonę możemy oglądać na kinowych ekranach. Może też nie jest wielkim hitem, ale zawsze może liczyć na spore grono widzów. Prosta fabuła, ograne triki, typowe one-linery i z każdą kolejną częścią coraz większe nagromadzenie postaci, które lubimy, bo każda z nich kojarzy nam się z jakimś fajnym filmem z lat młodości. Dlatego gotowi jesteśmy przymknąć oko na naiwności scenariusza, nie najlepszy montaż czy niedopracowane efekty specjalne, które nieco psują zabawę, ale nie na tyle, by nie czerpać frajdy z seansu. Odpuszczę opis fabuły, bo jakie ma ona znaczenie? Patenty są te same, a Niezniszczalnym nawet cała armia nie poradzi (w tym przypadku fikcyjnego Azmenistanu), ale to już trzecia część przygód zwariowanych najemników i siadając przed ekranem wiemy, że taka konwencja i nie należy szukać tu realizmu czy psychologicznego portretu nowych postaci. To rozrywka pełną gębą zrobiona w oldskulowym stylu i wypada się jedynie rozkoszować efektownymi scenami walki i znakomitą formą kinowych wyjadaczy. A że do obsady dołączyli Wesley Snipes, Mel Gibson, Harrison Ford i Antonio Banderas, zabawa jest naprawdę przednia. Może tylko Gibson (handlarz bronią, jeden z Niezniszczalnych, który przeszedł na ciemną stronę mocy) nie bardzo pasuje do roli czarnego charakteru, ale to w sumie drobiazg. Dobrze, że jest. Jeśli w filmie jeszcze brakuje kogoś z wielkich bohaterów kina akcji lat 80/90, możemy być spokojni, że zobaczymy go w kolejnych odsłonach serii, która zdaje się nie mieć końca.
Przyznam, że bez entuzjazmu wybrałem się na ten film, bo co nowego mogłem tam zobaczyć? A jednak, mimo wspomnianych montażowo-komputerowych niedoskonałości, czerstwych dialogów i prostej jak budowa cepa fabuły, Niezniszczalni 3 kupili mnie od początku do końca. I to dosłownie, bo sam finał – palce lizać. Dostałem dokładnie to, czego oczekiwałem, a nawet trochę więcej, bo celując w nastoletnią widownię wpuszczono nieco świeżej krwi – miejsce starych wyg zajmują młodziki i nieunikniony w tej sytuacji konflikt pokoleń jest atutem produkcji. Sam udział mało charyzmatycznych aktorów już niekoniecznie (z topornym bohaterem Zmierzchu Kellanem Lutzem na czele). Bardziej przeszkadza brak brutalności w scenach walki. Producenci ratują się niską kategorią wiekową PG-13, ale jest to bardzo chybionym pomysłem. Kamera co chwila dyskretnie odjeżdża, by broń Boże nie pokazać kropli krwi, choć przecież dzieciaki mają w nosie starych dziadków, nie wydadzą na to kasy – to z założenia nie są filmy dla nich, a unikanie mocnych scen to duży minus produkcji, gdzie ludzie giną taśmowo, zaś efektowna rozwałka jest clou programu. Takie mamy czasy, gdy dla zwiększenia potencjalnych zysków idzie się na dziwaczne i niepotrzebne kompromisy. Jednak i tak uważam tę część za tak samo dobrą jak poprzednie. Oczywiście do wybitności daleko i ocena w mojej skali nie może być wyższa niż 3. Powinienem coś odjąć za nieszczęsne PG-13, lecz sentyment robi swoje.