HEAT
Gorący towar
2013, USA
komedia, akcja, reż. Paul Feig





Ile było komedii opartych na odmiennych charakterach głównych bohaterów? Tysiące. Ostatnio specjalistką od wyrazistych i niezwykle wygadanych postaci jest Melissa McCarthy (Druhny, 40 lat minęło, Kac Vegas 3), która niedawno zagrała podobną rolę u boku Jasona Batemana w Złodzieju tożsamości. Tam główny bohater był zafascynowany osobowością bohaterki, tutaj bezkompromisowa policjantka zafascynuje sztywną agentkę FBI. Tutaj także Melissa „robi” ten film, a drewniana Sandra Bullock jest jedynie atrakcyjnym dodatkiem. Obie panie wyglądają niczym Flip i Flap lecz mimo odpychającej fizjonomii i grubiańskiego zachowania trudno nie polubić postaci granej przez McCarthy. Z czasem okaże się, że ma wielkie serce, zaś jej idealnej koleżance daleko do ideału, jaki stara się wykreować. Scenariusz tej komedii jest naiwny i dość idiotyczny więc nie będę go przybliżał – typowa (choć niezbyt czytelna) intryga, dwie bohaterki przeciw wszystkim, nielubiane ale mądrzejsze od reszty funkjonariuszy, itd. Problem w tym, że to ma być komedia, tymczasem dowcipy są kiepskie, dialogi marne, a humor sytuacyjny wymuszony. Jest kilka niezłych momentów, ale całość rozczarowuje. Przerysowanie charakterów działa przez chwilę, potem nudzi, podobnie jak powtarzany kilkakrotnie żart. McCarthy jest niezła, ale była lepsza w poprzednich filmach. Z taką tuszą i takim jęzorem nie miałaby szans na pracę w policji, chyba że w USA każdy podrzędny funkcjonariusz może olewać dyscyplinę i swojego szefa. Z kolei Bullock poza ładną buzią nie ma nic do zaoferowania, i nawet jeśli jej postać jest oschła i wyniosła, od zdobywczyni Oscara oczekuję więcej. Plusem jest widoczna na ekranie chemia między obydwiema paniami.
Żeby nie przeciągać napiszę tak: Gorący towar da się obejrzeć, najlepiej po kilku piwach i w towarzystwie. Relacja dobry/zły glina oparta na pomyśle konfrontacji dwóch odmiennych charakterów, które w imię słusznej sprawy zmuszone są do współpracy, zawsze się sprawdza i tutaj także. Reszta to już kwestia scenariusza i gry aktorskiej – w omawianym filmie oba te elementy kuleją, z naciskiem na scenariusz. Melissa McCarthy trochę ratuje sytuację, ale nie do końca. Nie ma szans przy tak miałkiej historii. Niemniej można obejrzeć bo wielkiego wstydu nie ma, a mniej wymagającym widzom nawet się spodoba.
Żeby nie przeciągać napiszę tak: Gorący towar da się obejrzeć, najlepiej po kilku piwach i w towarzystwie. Relacja dobry/zły glina oparta na pomyśle konfrontacji dwóch odmiennych charakterów, które w imię słusznej sprawy zmuszone są do współpracy, zawsze się sprawdza i tutaj także. Reszta to już kwestia scenariusza i gry aktorskiej – w omawianym filmie oba te elementy kuleją, z naciskiem na scenariusz. Melissa McCarthy trochę ratuje sytuację, ale nie do końca. Nie ma szans przy tak miałkiej historii. Niemniej można obejrzeć bo wielkiego wstydu nie ma, a mniej wymagającym widzom nawet się spodoba.
Udostępnij