ROVDYR
Manhunt – Polowanie
2008, Norwegia
thriller, reż. Patrik Syversen





Fabuła jest prosta i oczywista, jak w setkach filmów zainspirowanych kultową Teksańską masakrą piłą mechaniczną Tobe Hoopera. Grupa młodych ludzi podróżuje vanem przez norweskie lasy, na niewielkiej stacji beznynowej popada w konflikt z lokalnymi wieśniakami, którzy okazują się zwyrodnialcami o szczególnych upodobaniach – lubią polować, a w roli zwierzyny występują właśnie porywani turyści. Resztę można sobie łatwo dopowiedzieć: w okolicznych lasach młodzi ludzie muszą walczyć o przetrwanie. Jednych to śmiertelnie znudzi, bo przez większość filmu grupka ludzi tylko biega po lesie i nic więcej, innym się spodoba, bo jest zachowany specyficzny klimat opowieści i można się naprawdę przerazić, gdyby… no właśnie: gdyby temat nie był ograny na wszystkie możliwe sposoby. Dlatego trudno się przejąć losem bohaterów i przeżyć jakieś szczególne emocje. Niemniej obejrzeć warto, bo zrobione jest to naprawdę profesjonalnie, bez fajerwerków (budżecik był ewidentnie niewielki) i nadmiernych efektów, ale dzięki temu jest bardziej realistycznie. Jak widać, psycholi nie brakuje nawet w Norwegii.