MADEA’S WITNESS PROTECTION
Ciotka kontra mafia
2012, USA
komedia, reż. Tyler Perry
Chyba zacznę szerokim łukiem omijać produkcje z udziałem Tylera Perry’ego, który ostatnio niezwykle się rozochocił i wszędzie go pełno. Po słabej roli Alexa Crossa i nieco lepszej, ale też nominowanej do Złotej Maliny w Good Deeds, przyszła pora na kolejną część opowieści o ciotce Madei. Złota Malina murowana. Tyler Perry nie tylko napisał scenariusz i wyreżyserował ten nudny film, ale zagrał w nim aż 3 role, w tym jedną kobiecą – tytułowej ciotki. Jeśli dodam, że towarzyszy mu Eugene Levy, na wieki kojarzony jako ojciec Jima z American Pie, to nawet nie trzeba więcej pisać. Ani to ciekawe, ani śmieszne, a polski tytuł wzięty z… powiedzmy, że z kosmosu. Jeśli ktoś oczekuje konfrontacji z mafiosami, strzelanin i pościgów – to nie w tym filmie.
George, dyrektor finansowy banku inwestycyjnego z Wall Street, zostaje wrobiony w malwersacje mafijnej piramidy finansowej i aby uniknąć więzienia, zgadza się na rolę świadka koronnego. Wraz ze swoją upierdliwą rodzinką (sfrustrowaną żonę gra dawna ikona seksu – Denise Richards) zostaje objęty ochroną i umieszczony w rodzinie ekscentrycznej ciotki Madei. Oczywiście jest tak szlachetny, że nie martwi się swoim losem, tylko pokrzywdzonych przez jego firmę ludzi i cały czas zastanawia się, jak odzyskać zdefraudowane pieniądze. Gdyby nie kilka niezłych tekstów przebranego za ciotkę Perry’ego i lekcje dobrych manier fundowane rozpieszczonej córce George’a, nie byłoby o czym pisać. W zasadzie i tak nie ma o czym. Wieje nudą, akcji nie ma żadnej, a Perry w damskich fatałaszkach i wielkich majtasach nie jest wcale zabawny. Lepszy był Martin Lawrence jako Agent XXL, chociaż też dupy nie urywał. Film Perry’ego radzę sobie darować.
George, dyrektor finansowy banku inwestycyjnego z Wall Street, zostaje wrobiony w malwersacje mafijnej piramidy finansowej i aby uniknąć więzienia, zgadza się na rolę świadka koronnego. Wraz ze swoją upierdliwą rodzinką (sfrustrowaną żonę gra dawna ikona seksu – Denise Richards) zostaje objęty ochroną i umieszczony w rodzinie ekscentrycznej ciotki Madei. Oczywiście jest tak szlachetny, że nie martwi się swoim losem, tylko pokrzywdzonych przez jego firmę ludzi i cały czas zastanawia się, jak odzyskać zdefraudowane pieniądze. Gdyby nie kilka niezłych tekstów przebranego za ciotkę Perry’ego i lekcje dobrych manier fundowane rozpieszczonej córce George’a, nie byłoby o czym pisać. W zasadzie i tak nie ma o czym. Wieje nudą, akcji nie ma żadnej, a Perry w damskich fatałaszkach i wielkich majtasach nie jest wcale zabawny. Lepszy był Martin Lawrence jako Agent XXL, chociaż też dupy nie urywał. Film Perry’ego radzę sobie darować.