THE WALK Sięgając chmur

Walk Sięgając chmur recenzja Zemeckis Gordon-Levitt PetitTHE WALK
The Walk Sięgając chmur
2015, USA
dramat, biograficzny, reż. Robert Zemeckis

Kapitalną trylogią Powrót do przyszłości Robert Zemeckis nieco mi ubarwił szarobure czasy schyłkowego komunizmu i już choćby dlatego mam do niego spory sentyment. A potem był jeszcze Forrest Gump… W nowym stuleciu reżyser zdecydowanie odpuścił, dał o sobie znać dopiero 3 lata temu dramatem Lot z Denzelem Washingtonem, teraz zaś powraca na dobre opartą na faktach historią francuskiego artysty Philippe’a Petita. Marzeniem tego francuskiego linoskoczka było przejście po linie rozciągniętej między zbudowanymi wówczas niedawno bliźniaczymi wieżami World Trade Center. Dokonał tego rankiem 7 sierpnia 1974 roku, a jego niesamowity wyczyn określany był często jako artystyczne przestępstwo stulecia.
Po co film fabularny, skoro o wyczynie Francuza nakręcono już nagrodzony Oscarem dokument Człowiek na linie? Choćby po to, by oddać hołd wieżom WTC. Hołd, jaki po 11.09.2001 im się bezsprzecznie należy. Choćby też po to, by osiągnięciem Petita zainteresować wiekszą liczbę ludzi, by je spopularyzować.  Zresztą mniejsza o motywy. Sam znając dokument z przyjemnością zapoznałem się z wersją Zemeckisa, który prostą w sumie i niezbyt treściwą historię z oczywistym zakończeniem potrafił nasycić emocjami i przedstawić we wciągający, a zarazem zabawny sposób. Chociaż to nie jest dzieło oscarowe, bardziej taka opowiastka ku pokrzepieniu serc (jak to warto realizować marzenia, sięgać po niemożliwe, itd.), The Walk od samego początku trzyma w napięciu, zaś fragmenty zbyt poważne równoważy lekkimi dialogami bądź humorem sytuacyjnym.
Irytować może retrospekcyjny charakter filmu, bo w końcu to nie dokument, a jednak Petit sam opowiada swoją historię (na dodatek siedząc na szczycie Statui Wolności! – panie Zemeckis, litości!) i komentuje każdą chwilę zamiast dać przemówić obrazom. Jak widać, Zemeckis też ma swoje wady i wybrał formę zrozumiałą dla prostego ludu. Takie czasy. Nie pozwala też widzowi polubić bohatera, który – choć świetnie zagrany przez Josepha Gordon-Levitta, jest karykaturalnym Francuzem o przerośniętym ego, przekonanym o wielkiej misji, jaka mu została powierzona przez dwie „wzywające go” wieże. Trochę to nadęte i nienaturalne, ale może się czepiam bo w sumie sam wyczyn też do naturalnych nie należy. Na pewno naturalna nie była kompletnie zbędna kiczowata mewa, która przy wtórze muzyki Beethovena przeszkadza bohaterowi w wykonaniu zadania. Zamiast wprowadzić grozę w przydługiej scenie tytułowego spaceru po linie, wywołuje rozbawienie i zażenowanie. Jednak kapitalne zdjęcia Nowego Jorku widzianego z najwyższych wtedy budynków świata w dużej mierze rekompensują wszystkie te drobne zgrzyty. Efekty specjalne naprawdę imponują, nomen omen  – sięgają chmur. Polecam oglądanie na baaardzo dużym ekranie i koniecznie w 3D. Odradzam ludziom cierpiącym na lęk wysokości.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: