CAKE

Cake recenzja Jennifer Aniston Barnz TobinCAKE
Cake
2014, USA
dramat, reż. Daniel Barnz

O filmie Cake zrobiło się głośno z jednego powodu – główną rolę brawurowo zagrała Jennifer Aniston, była żona Brada Pitta (zanim ten porzucił ją dla Angeliny Jolie), aktorsko kojarzona dotychczas głównie z serialem Przyjaciele (oraz całą serią przeciętnych, niewartych zapamiętania, dość podobnych do siebie, na ogół komediowych filmów). Jedna jaskółka wiosny nie czyni więc dopiero czas pokaże, czy Jeni zamierza zmienić swoje emploi, czy ten występ to tylko wyjątek potwierdzający regułę. Stworzenie wiarygodnej kreacji w takiej sytuacji jest dużo trudniejsze, tym bardziej trzeba zauważyć, że spisała się znakomicie, co raczej trudno powiedzieć o pozostałych twórcach Cake. Zawiódł nazbyt nudnawy scenariusz Patricka Tobina i równie męcząca reżyseria, przez co trudno przebrnąć przez seans bez odczucia znużenia. Z drugiej strony, wielokrotnie to pisałem, w tego typu filmach liczy się odpowiednie nastawienie do seansu, bo psychologiczne studium rozpaczy i żalu po stracie ukochanej osoby wymaga od widza sporej dawki cierpliwości i skupienia. Jednak nie każda próba stworzenia ambitniejszego obrazu musi kończyć się artystycznym sukcesem i wymagać samych pochwał.
   Długo się zastanawiałem się, dlaczego ten film mnie nie przekonał. Może to kwestia braku ciekawej historii? W zasadzie treść Cake wypełniają scenki z życia Claire Simmons. Po traumatycznych wydarzeniach (straciła dziecko, rozstała się z mężem) życie kobiety zawaliło się. Siadła psychika, głowę wypełniają frustracja, smutek i rozgoryczenie. Uczęszczanie na zajęcia grupy wsparcia dla osób cierpiących na chroniczny ból wcale nie pomaga, tym bardziej gdy jedna z członkiń popełnia samobójstwo. To pogłębia emocjonalne rozdarcie bohaterki, która mimo ciężkiego charakteru nie jest wcale negatywną postacią. Po prostu nie ma sił walczyć, nie widzi w tym sensu. To temat dobry do refleksji i długich dyskusji, jednak samo oglądanie irracjonalnych zachowań Claire to trochę za mało, by przykuć widza do fotela na 90 minut. Twórcy nie zagłębiają się w problem i dlatego seans ciągnie się w nieskończoność. Było wiele mających znacznie ciekawszą fabułę filmów o osobach, które utraciły najbliższych, choć nie zawsze ich ból był tak wyczuwalny jak w Cake. Jeśli jednak odejmiemy kapitalną rolę Aniston, zostaje niewiele. Z kolei aktorka o komediowym image’u też nie wszystkich przekona, niemniej wykonała pierwszy, bardzo odważny krok, by ten image zmienić. Mimo obecności innych „nazwisk” (jak Sam Worthington, Felicity Huffman, Anna Kendrick, William H. Macy) Cake to teatr jednego aktora. Niebanalny film dla wytrwałego widza.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: