SEX TAPE
Sekstaśma
2014, USA
komedia, reż. Jake Kasdan





Pozornie wszystko przemawiało za tym seansem: lubię komedie, lubię też cukierkową urodę Cameron Diaz (od momentu wejścia przez bankowe drzwi w Masce z 1994 roku), a jednak eksponujący jej kobiecość film Jake’a Kasdana sprawił mi przykrość. Nie dlatego, że minęło 20 lat, bo mimo 40-tki na karku Cameron wciąż wygląda atrakcyjnie, a jej seksualność jest jedynym atutem tej marnej produkcji. Chodzi o idiotyczny scenariusz i zmarnowanie potencjału na lekką, przyjemną w odbiorze komedię. Tym bardziej, że sam temat ostatnio jest dość modny. Małżonkowie Annie (Diaz) i Jay (Jason Segel) po 10 latach związku odkrywają, że wśród rodzinnych obowiązków i ciągłej troski o dzieci zatracili radość z seksu, który kiedyś ich połączył, postanawiają więc w ramach urozmaicenia pożycia i szukania nowych bodźców nakręcić sekstaśmę z ich trzygodzinnych (!) igraszek. Jak łatwo zgadnąć – film przenika do sieci i staje się dostępny dla ich wszystkich znajomych. Jak to odkręcić? Niestety pomysł zdecydowanie przerósł twórców, a wśród scenarzystów jest też grający główną rolę Segel. Nie będę się rozwodził nad toporną fabułą ani żenującym poziomem dowcipu tego przegadanego obrazu, bo ma on jeszcze większą wadę: jest wyjątkowo bezczelną (bo płatną) reklamą iPada.
Opisując rok temu Stażystów czyli fabularyzowaną reklamę firmy Google sugerowałem, że kij ma dwa końce: trudno połączyć zbyt nachalne lokowanie produktu z zabawną fabułą, do tego łatwo przedobrzyć i osiągnąć efekt odwrotny od zamierzonego. Właśnie to dzieje się w Sekstaśmie. Do stałej obecności iProduktów w amerykańskich filmach chyba wszyscy przywykliśmy – tak jakby poza Apple inne firmy nie istniały, jednak Kasdan poszedł krok dalej. Jego film to wręcz instrukcja obsługi tabletu z jabłuszkiem, który nawet wyrzucony przez okno działa dalej, jest wciąż błyszczący i nowiutki. Ma jednak dużą wadę, skoro automatycznie synchronizując się z innymi urządzeniami pozwala bez wiedzy użytkownika niechcianemu materiałowi wyciec do chmury. A może iPad jest tak dobry, że decyduje za właściciela i żyje własnym życiem? Tak czy inaczej wygląda to niesmacznie, podobnie jak nieudolne próby odkręcenia opisanej wcześniej sytuacji. Śmiać się nie bardzo jest z czego (chyba tylko z durnoty twórców) i zdecydowanie radzę lepiej spożytkować półtorej godziny życia niż na oglądanie tego badziewia. Nawet eksponowany przez dwie sekundy tyłek Cameron Diaz nie jest tego wart.