AMAZING SPIDER-MAN 2 Niesamowity Spider-Man 2

Amazing Spider-Man 2 Niesamowity Spiderman recenzjaAMAZING SPIDER-MAN 2
Niesamowity Spider-Man 2

2014, USA
sci-fi, reż. Marc Webb

Po obejrzeniu świetnej drugiej części Kapitana Ameryka z przyjemnością wybrałem się na kolejną odsłonę przygód innego komiksowego bohatera, kultowego Spider-Mana. W celu odróżnienia od trylogii Sama Raimiego, Marc Webb nazywa swojego bohatera niesamowitym. Komentując pierwszy film sprzed 2 lat trochę poddałem w wątpliwość sens rebootu serii z Człowiekiem-Pająkiem. Skoro jednak stała się faktem, tym razem będę bardziej merytoryczny. Odpuszczę opis fabuły, bo ta jest zawsze mniej więcej taka sama – pojawia się nowy złoczyńca (w tej roli Jamie Foxx) i trzeba go pokonać. Wiadomo, że jak wielki i potężny by nie był, wystarczy Peter Parker i jego pajęczyna, by znów ocalić świat. Ponieważ pod względem wizualnym Niesamowity Spider-Man 2 to majstersztyk (albo po prostu norma wysokobudżetowych produkcji w obecnych czasach), a do poziomu efektów dostosowano także muzykę Hansa Zimmera (jest też Pharrell Williams i Johnny Marr), wydawać by się mogło, że wszystko jest w porządku i dwójka przebije jedynkę. Niestety tak nie jest i właściwie trudno powiedzieć, dlaczego. Przegadana fabuła? Zbyt rozrywkowy charakter bohatera (który przecież ma problemy egzystencjalne i rozterki sercowe, ale oprychów załatwia na wesoło – np. jednemu opuszcza spodnie)? Nawet jeśli w komiksie Spider-Man też był żartownisiem – na ekranie nie wygląda to najlepiej (chociaż wolę przesadę w tę stronę od wiecznie poważnego i nudnego bohatera Raimiego). Nadmiar efektów specjalnych (zwłaszcza w drugiej części filmu)? Niepotrzebny patos (i obowiązkowa flaga USA)? Chyba wszystkiego po trochu. Zwłaszcza ukłon w stronę dziecięcej widowni jest zanadto jaskrawy. Wiem, takie czasy, ale przesada nigdy nie jest dobra.
   Dużym plusem filmów Webba jest obsada. Andrew Garfield to nie safandułowato-autystyczny Tobey Maguire, zaś Emma Stone to postać z krwi i kości w przeciwieństwie do mdławej Kirsten Dunst, wobec czego i chemia między tą parą jest świetnie wyczuwalna. Świetnie wypada Dan DeHaan jako Harry Osborn (lepiej od Jamesa Franco), nawet Sally Field jako ciotka May pozytywnie zaskakuje (jeśli w ogóle pamiętacie tę postać u Raimiego). Dużo lepsze są też zdjęcia (Nowy Jork oczami Spider-Mana po prostu wgniata w fotel), ale to nie dziwi, bo 10 lat różnicy to w kinie wieczność. To wszystko plusy, i gdyby nie namnożono przeciwników i nie napakowano tyle emanujących sztucznością komputerowych efektów, byłoby wręcz idealnie. A tak jest tylko poprawnie, czyli dokładnie tak samo jak w pierwszej odsłonie wizji Webba. Liczę na więcej za 2 lata.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: