BOUNTY KILLER Pogromcy korporacji

Bounty Killer Pogromcy korporacji recenzja SaineBOUNTY KILLER
Pogromcy korporacji

2013, USA
akcja, reż. Henry Saine

Podstawowe pytanie podczas oglądania tego filmu brzmi: czy skoro mamy do czynienia z typowym grindhousem klasy B, to wszystkie chwyty dozwolone? Czy taki odmóżdżający film nie musi mieć choć odrobiny sensu i spójnej, logicznej fabuły? Henry Saine pokazał, że nie musi. Tematyką nawiązał do słynnego Mad Maxa, zatrudnił atrakcyjne i zgrabne panie, przelał na ekranie hektolitry krwi i gotowe! Tylko że Mad Max wyprzedzał epokę, był na zupełnie innym poziomie, zarówno pod względem aktorskim, technicznym (jak na tamte czasy), jak i – a może przede wszystkim, fabularnym. Tutaj scenariusz jest o niczym więc nawet nie będę go streszczał. Chodzi o efektowne mordobicie, pościgi niezłymi furami po pustyni, a o paniach już pisałem. Nakłada się na to postapokaliptyczna wizja świata i w sumie ten miszmasz ma swój urok. Po kilku piwach jak znalazł, jeśli tylko nabierzemy nieco dystansu i  zaakceptujemy konwencję.
Oczywiście łatwo napisać, że to kalka Tarantino i Rodrigueza, ale przecież Tarantino robi trochę inne rzeczy, a Rodriguez pokpił sprawę słabą kontynuacją Maczety i tutaj można dyskutować, co lepsze – Maczeta zabija czy Pogromcy korporacji. Dla mnie to podobny poziom, ale nawet jeśli to, co oferuje Henry Saine, już wcześniej było, to co z tego? Każdy ma prawo zrobić swój film, a klasycy są po to, by z nich korzystać. Na plus trzeba zaliczyć dobre tempo ekranowych zdarzeń, sporo czarnego humoru i scen gore oraz wskrzeszenie klimatu postapokaliptycznego kina lat 80. Na ile dobre to inna sprawa, ale przynajmniej jest i chwała za to. Jak ktoś lubi takie klimaty – warto dać szansę. Tylko wcześniej proszę wyłączyć myślenie.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: