Moja Dietoterapia

małgorzata ostrowska dietoterapia tocokocham.comA więc jestem na diecie! Znowu!
Tłumaczę to sobie specjalną predyspozycją organizmu, bo byłam grubym niemowlęciem i w okresie wczesnego dzieciństwa naprodukowałam sobie nadmiar komórek tłuszczowych. A organizm ma świetną pamięć i ta ilość wlecze się za mną przez te wszystkie lata. Raz są niewidoczne, a innym razem powiększają swoją objetość kilkadziesiąt razy. Później zasuszyły mi się całkowicie więc w okresie dorastania byłam przeraźliwie chudą nastolatką i wstydziłam się bardzo tej chudości. W tym czasie nic mi nie smakowało, nie znałam smaku kalafiora, sałaty, fasolki szparagowej i innej zieleniny, bo były dla mnie niejadalne, nie lubiłam też mięsa. Ale zajadałam się szczawiem, rabarbarem i zielonymi truskawkami, chlebem ze śmietaną i cukrem lub ze smalcem i pomidorem… pychota! A potem, po 30-tce, moje komórki tłuszczowe przypomniały sobie o swoim istnieniu.
   Pani Kasia (dietetyczka)  zabroniła mi myśleć, że jestem na diecie, bo to nie dieta tylko zmiana stylu życia, a odchudzanie odbywa się mimochodem przy okazji. U mnie to już prawdziwa recydywa, bo huśtawka wagi i wieczne odchudzanie trwa od 18 lat. Przerobiłam w tym czasie wszystkie możliwe i dostępne diety.
Nie, nie jestem gruba, tylko dobrze wyglądam, ale nie mogę też powiedzieć o sobie, że jestem szczupła. Zawsze jest to problem do max 10 kg nadwagi. Tym razem satysfakcjonuje mnie -6 kg i będzie super. Hmm… czyli 6 kg słoniny lub 6 kg cukru – niby mało, ale wyobraźcie sobie 24 kostki smalcu!
   Moja przemiana materii po licznych dietach i błędach żywieniowych zwariowała zupełnie, nawet nie wiem, czy ją jeszcze mam. Ostatni rok był najgorszy, bo w okresie 6 miesięcy przytyłam 6 kg, a zaczęło się od pobytu na wakacjach w USA. Już tam czułam, że puchnę. Nowe smaki, restauracje, pyszne jedzenie… totalne wariactwo! A tak właściwie to była wymówka, aby bez ograniczeń i bezkarnie objadać się, no bo przecież i tak jedzenie amerykańskie jest niezdrowe i tuczące. A potem poszło – imprezy, Święta, Sylwester, Nowy Rok, a kilkanaście nowych amerykańskich sukienek wisi w szafie i czeka. A tu przedwiośnie za pasem. Dobrze, że buty zawsze pasują bez względu na wagę!
Na każdej diecie chudłam, potem wracałam do starych nawyków i znów to samo. Czyli klasyczny efekt jojo.
   Moja naskuteczniejsza dieta? Dieta życia? Zdecydowanie jej nie polecam. 14 kg w 6 tygodni, przy 173 cm wzrostu 59 kg wagi. Mój organizm odmówił przyjmowania pokarmu, a był to czas, kiedy moje dotychczasowe życie rodzinne legło w gruzach, czyli czas rozwodu. Moja wylaszczona figura to był efekt uboczny i poniekąd nagroda w tym trudnym okresie.
   Nadwaga u mnie to prawdziwa obsesja, ale co ja poradzę na to, że uwielbiam jeść, wszystko mi smakuje, w końcu nawet blog nosi nazwę To Co Kocham. Czasami odnoszę wrażenie, że popsuł mi się ośrodek sytości w mózgu i sygnał nie dociera z żołądka. A więc muszę mieć nad sobą bat – kogoś, kto mnie będzie kontrolował.
Pani Kasia z Dietoterapii to moja trzecia dietetyczka, z jaką miałam do czynienia. Poprzednie były bardzo skuteczne, ale pierwsza ustaliła takie menu, że ciagle musiałam przesiadywać w kuchni i coś sobie gotować. Druga natomiast zaleciła mi monotonne jedzenie, np. przez 3 tygodnie same warzywa, co było bardzo trudne (choć równie skuteczne).
   Moja obecna Dietoterapia w pigułce:
– posiłki regularne, najlepiej o tej samej porze, co 3 godziny
– śniadanie najpóżniej godzinę po przebudzeniu
– przekąska na drugie śniadanie, np. owoc
– obiad z dużą ilością warzyw i białka
– przekąska na podwieczorek, np. kanapka
– na kolację zupa z dużą ilością warzyw
– ważenie się rano raz w tygodniu
– prowadzenie dzienniczka żywieniowego czyli spisywanie wszystkiego, co zjadłam i wypiłam w ciągu dnia
– ćwiczenia fizyczne, no może być 15 minutowy spacer.
Mam nie bać się pieczywa, ziemniaków, mleka do kawy i tym podobnych, których do tej pory unikałam. Zasadą są regularne posiłki, co ma przywrócić prawidłową przemianę materii. Ponieważ wcześniej jadłam zazwyczaj 3 posiłki, na razie mam problem, aby pamietać o przekąskach, bo nie jestem głodna w tym czasie. Ta dieta Ameryki nie odkrywa, są to proste i znane wszystkim zasady. Jem więc 5 posiłków dziennie z wyrzutami sumienia, że za dużo. Nie podjadam bułeczek francuskich, na które już teraz mi ślinka cieknie, i omijam z daleka cukiernię niedaleko mojej pracy. Jem nawet kanapki ale nie mogę zmusić się do picia wody o tej porze roku. Piję więc duże ilości herbaty białej, zielonej, czerwonej, yerba mate i jedną kawę dziennie z ekspresu z minimalną ilością mleka. Minęło dopiero 5 dni i jeszcze się nie ważyłam…cudów się nie spodziewam, A co do spacerów to… właśnie kupiłam nowy samochód!
Udostępnij

Post Author: Gosia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: