THIS IS THE END
To już jest koniec
2013, USA
fantasy, komedia, reż. Seth Rogen, Evan Goldberg
Film Rogena i Goldberga jest tak pokręcony, jak role grywane przez tych aktorów. Właściwie można potraktować to jako autoparodię i wtedy ta sarkastyczna groteska ma sens. Albo inaczej: może się podobać, bo sensu tu raczej niewiele. Tak to już jest w przypadku tych panów. Pamiętacie Straż sąsiedzką, która tylko do pewnego momentu była w miarę normalnym filmem? Tym razem jednak nie tylko napisali scenariusz i zagrali główne role, ale też debiutują za kamerą. Fabułę można streścić w jednym zdaniu: grupa przyjaciół chroni się w domu jednego z nich starając się przetrwać biblijną apokalispę w Los Angeles, to jednak nie oddaje istoty filmu, którego główną siłą są niezłe dialogi i dystans, z jakim aktorzy traktują siebie i cały blichtr Hollywood. Mamy więc dużo autoironii, liczne scenki rodzajowe z życia celebrytów, całonocne imprezy i wszechobecne narkotyki – bo jak można się bawić nie paląc zioła? I chyba tylko na haju można w pełni docenić ten dość oryginalny film, w którym nie ma żadnych hamulców, zabawne sytuacje mieszają się z klozetowym dowcipem, głupota goni głupotę, a całość sprawia wrażenie trochę niedopracowanej. Jakby chłopaki poszli na imprezę, zajarali i wpadli na pomysł, by o tym nakręcić film.
Trudno jednoznacznie ocenić dzieło duetu Rogen/Goldberg. Mimo tych wszystkich idiotyzmów i częstego przekraczania granicy dobrego smaku, obraz wciąga widza, który jest ciekaw, co też panowie jeszcze wymyślą. Jest tu nie tylko bogata galeria znanych postaci grających samych siebie (m.in. Emma Watson, Channing Tatum, Rihanna, Paul Rudd), ale i trafne odniesienia, słowne cytaty i nawiązania do klasyków kina (Dziecko Rosemary, Egzorcysta). Na osobną wzmiankę zasługuje finałowe, „niebiańskie” wykonanie hitu Everybody zespołu Backstreet Boys. W efekcie więcej plusów niż minusów więć zdecydowanie polecam seans, głównie osobom lubiącym sarkazm i groteskę. Szacunek dla aktorów, który nie obawiali się kpić z samych siebie tworząc udane karykatury. Dzięki temu całość jest tak zabawna, choć szalona i mocno odjechana.
Trudno jednoznacznie ocenić dzieło duetu Rogen/Goldberg. Mimo tych wszystkich idiotyzmów i częstego przekraczania granicy dobrego smaku, obraz wciąga widza, który jest ciekaw, co też panowie jeszcze wymyślą. Jest tu nie tylko bogata galeria znanych postaci grających samych siebie (m.in. Emma Watson, Channing Tatum, Rihanna, Paul Rudd), ale i trafne odniesienia, słowne cytaty i nawiązania do klasyków kina (Dziecko Rosemary, Egzorcysta). Na osobną wzmiankę zasługuje finałowe, „niebiańskie” wykonanie hitu Everybody zespołu Backstreet Boys. W efekcie więcej plusów niż minusów więć zdecydowanie polecam seans, głównie osobom lubiącym sarkazm i groteskę. Szacunek dla aktorów, który nie obawiali się kpić z samych siebie tworząc udane karykatury. Dzięki temu całość jest tak zabawna, choć szalona i mocno odjechana.