AVATAR 3D w 4DX
2009, USA
fantasy, reż. James Cameron
Gdy w maju 2013 otwarto w warszawskiej Arkadii pierwszą w Polsce salę 4DX, wizyta w kinie nabrała nowej jakości. Każdy seans smakuje inaczej, doznania są dogłębne i pełne. Dzisiaj widziałem Avatara i mogę napisać tylko jedno: rewelacja! Nie chodzi o sam film, który wszyscy znają i nie pora na jego opisywanie – dla mnie to zapierający dech w piersiach pod względem wizulanym, jeden z najlepszych (jeśli nie najlepszy w ogóle) obrazów kina fantasy. Seans trójwymiarowy potęguje wrażenia, ale dopiero wizyta w sali 4DX dopełnia widowisko. Niewtajemniczonym wyjaśnię, że to nowa technologia oddziałująca na wszystkie 5 zmysłów, dzięki której oglądanie filmu staje się niezapomnianym przeżyciem. Aktywne fotele zsynchronizowane z akcją poruszają się w trzech płaszczyznach. Wznoszą się, kołyszą i falują, a widz ma wrażenie przesuwania się wraz z ekranowymi bohaterami. To jednak nie wszystko. Podczas lotu statków powietrznych dosłownie czułem pęd powietrza dzięki systemowi nawiewu imitującemu podmuchy wiatru. Podczas lądowania na sali pojawiał się dym z hamujących silników. Wizytę Jake’a Sully w lesie wzbogacały intensywne leśne zapachy, sceny z wodospadem uwiarygadniała mgiełka wodna, zaś widok niesamowitych meduz (lub cokolwiek to było) uzupełniała seria puszczonych spod sufitu baniek mydlanych. Brzmi to może dziwacznie, ale wrażenie jest niesamowite. A to nie wszystko, bo są jeszcze dyfuzory rozpylające wodę, lampy imitujące pioruny i rozbłyskające w odpowiednim momencie, itd. itp.
Nie ma wiele przesady w stwierdzeniu reklamowym, że widz może zanurzyć się w filmie i stać się uczestnikiem toczącej się na ekranie akcji. Tak właśnie jest. Avatar i tak zachwyca, nawet bez dodatków, jednak w wersji 4DX po prostu powala. Jeśli ktoś chce zobaczyć, radzę się pospieszyć, bowiem repertuar w sali 4DX się często zmienia i dzieło Camerona niedługo zastąpi inny film. Efekty i wrażenia będą podobne (widziałem wcześniej Grawitację i też było super), jednak Avatar jest poza konkurencją.
Nie ma wiele przesady w stwierdzeniu reklamowym, że widz może zanurzyć się w filmie i stać się uczestnikiem toczącej się na ekranie akcji. Tak właśnie jest. Avatar i tak zachwyca, nawet bez dodatków, jednak w wersji 4DX po prostu powala. Jeśli ktoś chce zobaczyć, radzę się pospieszyć, bowiem repertuar w sali 4DX się często zmienia i dzieło Camerona niedługo zastąpi inny film. Efekty i wrażenia będą podobne (widziałem wcześniej Grawitację i też było super), jednak Avatar jest poza konkurencją.