HICK
Prowincjuszka
2011, USA
dramat, reż. Derick Martini
Prowincjuszka to film nakręcony na podstawie książki Andrei Portes pod tym samym tytułem. 13-letnia Luli (Chloë Grace Moretz) decyduje się uciec od patologicznych rodziców. Pakuje pistolet i wyrusza w podróż do Las Vegas. Na swojej drodze dziewczyna spotyka parę ludzi wyjętych spod prawa, Eddiego (Eddie Redmayne) i Glendę (Blake Lively, znana ostatnio choćby z niezłych filmów Miasto złodziei i tegorocznego Savages: Ponad bezprawiem). Staną się oni jej przewodnikami po nieznanym i niebezpiecznym świecie. Opis dość ogólny, ale opowieść jest nieźle pokręcona. Dziewczyna, która w akcie desperacji ucieka od nieinteresującej się nią matki i ojca alkoholika, trafia z deszczu pod rynnę. W życiu bywa i tak. Chloë Grace Moretz zagrała już w ponad 20 filmach, co jak na jej młody wiek (15 lat) jest dość wyjątkowym wynikiem. A w przyszłym roku wystąpi w remake’u jednego z najlepszych horrorów – Carrie Briana De Palmy (nie wiem, po jaką cholerę to kręcą – chyba, żeby pokazać totalnie zobojętniałej na wszelką klasykę młodzieży). Tutaj zagrała poprawnie, ale sama historia nie porywa i dlatego film jest po prostu nudny. Ciągnie się niemiłosiernie, chociaż ma dość specyficzny klimat, i to jest jego główny atut (poza niezłą grą nastolatki). Kilka niezłych dialogów („Glenda, chodzisz do kościoła? – Kościół jest dla brunetek.”) i krótka obecność Aleca Baldwina raczej nie wynagrodzą słabości scenariusza. Tylko dla wytrwałych.