ABRAHAM LINCOLN: VAMPIRE HUNTER
Abraham Lincoln: Łowca wampirów 3D
2012, USA
horror, reż. Timur Bekmambetov
Teraz się dopiero zaczną dyskusje: jak można profanować pamięć prezydenta Lincolna wplatając go w banalną opowieść o wampirach? Już znalazłem na forum wypowiedź polskiego widza w stylu „kto to finansuje, powinni tego zabronić”. Brawo! Najlepiej wszystkiego zabraniać i dyktować ludziom, co mają myśleć. Już mieliśmy taki system, drogi panie. I z jego efektów do dzisiaj nie możemy się wyleczyć. Wobrażacie sobie, co by się w Polsce działo, gdyby zrobiono taki film z Lechem Kaczyńskim? Na szczęście w USA jest mniej oszołomów i więcej luzu, dlatego film powstał i jest z powodzeniem wyświetlany. Nie wszystkim się podoba ale nikt nie robi z tego dramatu narodowego. A pomysł, co by nie mówić, jest nowatorski i ciekawy. Przedstawia biografię Abrahama Lincolna, 16. prezydenta USA, mocno ubarwioną i wplecioną w absurdalną historyjkę o wampirach, ale dzięki temu obraz Bekmambetova bawi i uczy zarazem. Może właśnie to jest w dzisiejszych czasach najbardziej odpowiednia forma, by dotrzeć do młodych ludzi? Wiem, że to działa, sprawdziłem na własnym synu (z innymi filmami na razie, ale po ich obejrzeniu był w stanie podać parę historycznych dat i nazwisk, z czym wcześniej miał problem). Notabene, „poważna” biografia Lincolna także powstaje, w reżyserii samego Stevena Spielberga.
Abraham Lincoln: Łowca wampirów także udaje poważny film, i to jest jego główna wada. Jest zbyt nadęty, pełen patetycznych i wzniosłych tyrad głównego bohatera, który chwilę potem, jakby nigdy nic, łapie nieodłączną siekierę i idzie tępić wampiry, co samo w sobie musi wywoływać uśmiech. Tym bardziej, że jest w tym prawdziwym mistrzem – na nic zdaje się osławiona wampirza szybkość i siła. Rosyjski reżyser, nagradzany za słynną Straż nocną i Straż dzienną, mający też na koncie niezły film Wanted – Ścigani z Angeliną Jolie, tym razem trochę za bardzo pojechał po bandzie. Film, poza umiejętnym wkomponowaniem wątków historycznych, nie jest arcydziełem. Taka typowa hollywoodzka masówka dla mało wymagającego widza. Ale jeśli ma edukować młodych ludzi – to jest trafiony w 100%. Mało kto bowiem będzie analizował nie najlepsze efekty specjalne czy idiotyzm niektórych scen (jak walka wśród tabunu pędzących koni czy szczęśliwy przejazd pociągu przez płonący i walący się most). Oczywiście inaczej patrzyłbym na pastisz, jakim ten film właściwie powinen być. Byłby, gdyby nie ta wszechobecna powaga. Patos. Poczucie, że oglądamy autentyczną, prawdziwą biografię prezydenta Lincolna. Kompletny brak dystansu reżysera do swojej opowieści. Za to zabieram co najmniej jedną gwiazdkę. Bo przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie potraktuje na serio tej historii. Ale brawo za pomysł. Mimo wszystko warto zobaczyć.
Abraham Lincoln: Łowca wampirów także udaje poważny film, i to jest jego główna wada. Jest zbyt nadęty, pełen patetycznych i wzniosłych tyrad głównego bohatera, który chwilę potem, jakby nigdy nic, łapie nieodłączną siekierę i idzie tępić wampiry, co samo w sobie musi wywoływać uśmiech. Tym bardziej, że jest w tym prawdziwym mistrzem – na nic zdaje się osławiona wampirza szybkość i siła. Rosyjski reżyser, nagradzany za słynną Straż nocną i Straż dzienną, mający też na koncie niezły film Wanted – Ścigani z Angeliną Jolie, tym razem trochę za bardzo pojechał po bandzie. Film, poza umiejętnym wkomponowaniem wątków historycznych, nie jest arcydziełem. Taka typowa hollywoodzka masówka dla mało wymagającego widza. Ale jeśli ma edukować młodych ludzi – to jest trafiony w 100%. Mało kto bowiem będzie analizował nie najlepsze efekty specjalne czy idiotyzm niektórych scen (jak walka wśród tabunu pędzących koni czy szczęśliwy przejazd pociągu przez płonący i walący się most). Oczywiście inaczej patrzyłbym na pastisz, jakim ten film właściwie powinen być. Byłby, gdyby nie ta wszechobecna powaga. Patos. Poczucie, że oglądamy autentyczną, prawdziwą biografię prezydenta Lincolna. Kompletny brak dystansu reżysera do swojej opowieści. Za to zabieram co najmniej jedną gwiazdkę. Bo przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie potraktuje na serio tej historii. Ale brawo za pomysł. Mimo wszystko warto zobaczyć.