STARSHIP TROOPERS: INVASION
Starship Troopers: Inwazja
2012, Japonia, USA
animacja, sci-fi, reż. Shinji Aramaki
Kiedy w 1997 roku pojawił się film Paula Verhoevena Żołnierze kosmosu, nie brakło głosów, że to wzorzec dla tworzenia wojennego science-fiction. Film robił wrażenie, zresztą jak i poprzednie obrazy mistrza (Robocop, Pamięć absolutna, Nagi instynkt). Futurystyczne krajobrazy i zapierające dech efekty specjalne imponują do dzisiaj. Liczono, że powstaną kolejne części. Powstały, ale daleko im do rozmachu oryginału. W 2004 nakręcono niskobudżetową dwójkę, wydaną od razu na DVD, bez premiery kinowej. Wiadomo, co to oznacza. Również część trzecia z roku 2008 rozczarowała słabą fabułą, marnymi efektami i kiepskim aktorstwem. Czym więc w tej sytuacji może zaskoczyć część numer 4? Okazało się, że może! Zrezygnowano z aktorów i nakręcono animację! W życiu bym nie pomyślał, że obejrzę i pozytywnie odbiorę film animowany! Ale mamy XXI wiek i techniki komputerowe doprowadzono do takiej perfekcji, że powoli aktorzy stają się zbędni. Owszem, wielkie nazwiska jeszcze przyciągają do kin. Pytanie – jak długo?
Nie będę szczegółowo opisywał fabuły, bo w zasadzie we wszystkich tych filmach mamy rozpaczliwą walkę ludzi z wielkimi owadami, które opanowały niektóre planety. Tym razem, jak wskazuje tytuł, planują inwazję na Ziemię, więc walka będzie jeszcze bardziej zacięta. Najważniejsze jest to, że film ma niezły scenariusz i jest świetnie zrobiony. Nie ma żadnego porównania z częściami nr 2 i 3. Jest tu rozmach i widowiskowość filmu Verhoevena, jest także podobny klimat, tyle że wszystko jest zdecydowanie bardziej na serio. Oczywiście zawsze można się do czegoś przyczepić, ale naprawdę animacje robią wrażenie. Może mimika i wygląd twarzy nie do końca, ale przy obrazach bez udziału ludzi (np. wnętrze statku) można zapomnieć, że to film animowany. Może trochę przeszkadzać, że mimo dostępu do całej Galaktyki większość filmu dzieje się na jednym statku, zaś dostępu do Ziemi bronią tylko trzy słabe jednostki (trochę marnie jak na możliwości Federacji), ale i tak jest co oglądać. Nie wiem, jakie będą dalsze losy tej serii, ale dobrze, że wreszcie stworzono dobrą kontynuację kultowego filmu, zamazującą złe wrażenie poprzednich dwóch części.
Nie będę szczegółowo opisywał fabuły, bo w zasadzie we wszystkich tych filmach mamy rozpaczliwą walkę ludzi z wielkimi owadami, które opanowały niektóre planety. Tym razem, jak wskazuje tytuł, planują inwazję na Ziemię, więc walka będzie jeszcze bardziej zacięta. Najważniejsze jest to, że film ma niezły scenariusz i jest świetnie zrobiony. Nie ma żadnego porównania z częściami nr 2 i 3. Jest tu rozmach i widowiskowość filmu Verhoevena, jest także podobny klimat, tyle że wszystko jest zdecydowanie bardziej na serio. Oczywiście zawsze można się do czegoś przyczepić, ale naprawdę animacje robią wrażenie. Może mimika i wygląd twarzy nie do końca, ale przy obrazach bez udziału ludzi (np. wnętrze statku) można zapomnieć, że to film animowany. Może trochę przeszkadzać, że mimo dostępu do całej Galaktyki większość filmu dzieje się na jednym statku, zaś dostępu do Ziemi bronią tylko trzy słabe jednostki (trochę marnie jak na możliwości Federacji), ale i tak jest co oglądać. Nie wiem, jakie będą dalsze losy tej serii, ale dobrze, że wreszcie stworzono dobrą kontynuację kultowego filmu, zamazującą złe wrażenie poprzednich dwóch części.