„Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że w przyszłym roku panowie pokażą więcej ambicji i nie będą wybierać, w które dni pracują, a w które tylko udają, bo im się nie chce.” Tymi słowami zakończyłem podsumowanie słabego sezonu 2022/2023, w którym nasyceni mistrzowie odpuścili walkę na najważniejszych frontach. W minionych rozgrywkach wszystko zmieniło się jak za dotknięciem magicznej różdżki. Jeśli dwa lata temu pisałem o najlepszym sezonie, to ten miniony był jeszcze lepszy. Real wygrał te same trofea, ale w sytuacji dużo mniej komfortowej niż wtedy. Grał lepiej, równiej, w całej kampanii przegrał tylko dwa razy (klubowy rekord), o dziwo – oba mecze z Atlético, i sprawił wszystkim madridistas wielką niespodziankę. Pesymizm na początku rozgrywek był całkowicie uzasadniony. Z klubu odszedł Karim Benzema, najważniejsza postać i najlepszy strzelec – w jego miejsce nie kupiono żadnego topowego napastnika. Więzadła krzyżowe zerwali dwaj podstawowi obrońcy (Éder Militão i David Alaba) i bramkarz Thibaut Courtois, a siła napędowa drużyny Vinícius Júnior nie był dostępny przez ponad dwa miesiące. Kto mógł wtedy liczyć, że Real cokolwiek wygra? Że wygra La Ligę, a tym bardziej Ligę Mistrzów. Ale właśnie taki jest duch madridismo. Im trudniej, tym łatwiej. Panowie zwarli szyki, bez szukania wymówek i wbrew wszelkim przeciwnościom wzięli się do pracy, swoim poświęceniem zastąpili nieobecnych, tyrali na boisku i ciężką pracą wywalczyli to, co niemożliwe.
TROFEA
- Mistrzostwo Hiszpanii (95 punktów, 29-8-1, bramki 87-26)
- Superpuchar Hiszpanii po wygranej 4-1 z Barceloną.
- Liga Mistrzów po wygranej 2-0 z Borussia Dortmund.
TRANSFERY
Jude Bellingham został kupiony za ponad 100 milionów € z Borussii Dortmund, a z Fenerbahçe przyszedł młodziutki Arda Güler, wielki talent tureckiej piłki. Z Rayo wykupiono obrońcę Frana Garcíę, jako zmiennika dla Mendy’ego. Ponadto Brahim Díaz wrócił z Milanu w miejsce Asensio, wypożyczono napastnika Joselu ze zdegradowanego Espanyolu (za Benzemę) oraz bramkarza Kepę Arrizabalagę z Chelsea (w miejsce Courtois).
HISZPAŃSKA LA LIGA
Tutaj była całkowita dominacja, tylko jeden przegrany mecz (z Atlético na Metropolitano), a potem Real odjeżdżał wszystkim tak daleko, że nie było go widać. Dwa razy wygrał z Barceloną, dwa razy z wiceliderem Gironą, mistrzostwo zdobył już po 34 kolejce i potem nieco spuścił z tonu. Carlo dał pograć zmiennikom, dzięki czemu zaprezentował się 18-letni Arda Güler, który spędził na boisku niewiele ponad 300 minut, ale w kilku meczach oddał 6 celnych strzałów i wszystkie zamienił na gole.
COPA DEL REY – PUCHAR KRÓLA
Tutaj madrytczycy szybko odpadli, więc nie ma o czym pisać. W ćwierćfinale trafili na Atlético, któremu kilka dni wcześniej wbili 5 bramek w Superpucharze Hiszpanii, ale tym razem mecz był na Metropolitano – wiadomo, co to oznacza. Spotkanie było dość wyrównane, remis 2-2, dogrywka, i tam już rządzili Los Colchoneros. Ostatecznie wygrali 4-2, awansowali do półfinału, gdzie 3-0 zlali ich Baskowie z Bilbao, którzy ostatecznie wygrali Puchar.
SUPERPUCHAR HISZPANII
Rozgrywany w formule Final 4 Superpuchar Hiszpanii dostarczył wiele emocji i wiele bramek. Real Madryt ograł 5-3 Atlético, a w finale zdemolował Barcelonę 4-1. Ten wysiłek przypłacił kilka dni później porażką w Pucharze Króla, gdy w dogrywce zabrakło sił do walki.
LIGA MISTRZÓW
Może nie tak spektakularny jak dwa lata temu, ale ten 15. triumf w Lidze Mistrzów też miał swoją dramaturgię. Nie w fazie grupowej, bo Real wygrał wszystkie mecze i łatwo wygrał grupę (z Napoli, Bragą i Unionem Berlin), ale część pucharowa nie była spacerkiem. Najpierw Los Blancos jakimś cudem wywalczyli wygraną 1-0 na wyjeździe z Lipskiem mimo przytłaczającej przewagi gospodarzy. Tym cudem był Andrij Łunin w bramce i cudowny gol Brahima Díaza. W rewanżu było 1-1. W ćwierćfinale czekał rywal najtrudniejszy z możliwych – aktualny mistrz Manchester City, który przejechał się po Realu rok wcześniej. Ten przedwczesny finał dostarczył mnóstwo emocji. Na Bernabéu Real po dwóch minutach przegrywał, by kwadrans później prowadzić. Potem dwa gole City i kapitalna odpowiedź Valverde (jego gol wybrano potem najładniejszym z całych rozgrywek). Po remisie 3-3 w rewanżu nie dawano wielkich szans madrytczykom. Mecz w Manchesterze był jednak absolutnie wyjątkowy, szczegółowo opisałem to tutaj. Real szybko objął prowadzenie po golu Rodrygo, a potem cofnął się do bardzo głębokiej obrony. Madrytczycy nie wychodzili z akcjami, nie oddali nawet jednego celnego strzału, tymczasem City podjęło ponad 30 prób. Co z tego, że gospodarze optycznie przeważali, skoro nie potrafili zamknąć swoich akcji. Trafili tylko raz, mieliśmy więc dogrywkę i rzuty karne z osobną dramaturgią, bo jako pierwszy pomylił się weteran Modrić. Potem jednak wszyscy strzelali, a Łunin obronił uderzenia Silvy i Kavačicia. Okazało się, że oparta na posiadaniu tiki taka nie musi być skuteczna i czasem efektywna obrona znaczy więcej. W półfinale czekał Bayern, mieliśmy więc kolejny wielki europejski Klasyk. Wyrównane spotkanie w Monachium, gdzie dwa gole Viníciusa dały remis, i kolejny horror w Madrycie, gdzie Real zdecydowanie przeważał, ale bramkę strzelił Alphonso Davies i Królewscy byli bliscy odpadnięcia. Jednak na Bernabéu gra się do końca, a 90 minut trwa bardzo długo. Kwadrans przed końcem na boisko wszedł Joselu, wielki madridista, piłkarz wypożyczony z Espanyolu, i napisał historię. Wyrównał w 88 minucie, a w doliczonym czasie trafił na 2-1 i wprowadził Los Blancos do finału. Tam czekała rozpędzona, dynamiczna Borussia Dortmund, która ograła Atlético i dwa razy wygrała z PSG. Postawiła trudne warunki, narzuciła mocne tempo i miała swoje okazje, ale Real jak to Real – dał się wyszumieć rywalowi, a po przerwie wyprowadził dwa szybkie ciosy (Carvajal i Vinícius) i zgarnął puchar dla siebie. Podobnie jak w poprzednich 9 finałach LM, w których uczestniczył. Bo w Madrycie wiedzą, że finałów się nie rozgrywa – finały się wygrywa.
BOHATER (Plus sezonu)
Tutaj dochodzę do osobistych wyborów, które są wyjątkowo trudne. Bo wszyscy byli bohaterami. Piłkarze, którzy mimo przeciwności wierzyli i walczyli zastępując nieobecnych. Trener, który odpowiednio poukładał zespół. Rezerwowi, którzy czasem dawali odetchnąć częściej grającym kolegom. Również kontuzjowani, bo uparcie walczyli o powrót do gry. I tak dalej. Ale trzeba wybrać. W bramce wyróżnił się Andrij Łunin, który godnie zastąpił kontuzjowanego Courtois, wygryzł ze składu sprowadzonego z Chelsea Kepę. W obronie potworem był Antonio Rüdiger. W pomocy najlepszy sezon zanotował Toni Kroos, który na koniec roku ogłosił zakończenie kariery. Z rezerwowych swoje wnieśli Joselu i Brahim Díaz, a pod koniec sezonu także 18-letni Arda Güler, którego każde celne uderzenie lądowało w bramce. Jednak głównych bohaterów było trzech.
Vinícius Júnior – za całokształt, bo w każdym meczy był decydujący, i mimo długiej kontuzji poprawił swoje liczby z poprzedniego sezonu (24 bramki).
Jude Bellingham – bo mimo młodego wieku zanotował wejście smoka i jesienią strzelał gole niemal w każdym meczu, wygrał Realowi oba Klasyki strzelając gole w doliczonym czasie gry.
Carlo Ancelotti – to bohater oczywisty, bo mimo tylu kłopotów nie narzekał tylko robił swoje. Nie dostał napastnika – zrobił topowego strzelca z Bellinghama, który przecież jest pomocnikiem. Zmienił mu pozycję na boisku i umiejętnie wkomponował w zespół. Zdziesiątkowana drużyna wyglądała, jakby nikogo nie brakowało. Nie tylko dzięki poświęceniu piłkarzy. To wielka zasługa trenera.
ROZCZAROWANIE (Minus sezonu)
Antybohatera jeszcze trudniej wybrać, bo w zasadzie wszyscy dołożyli swoją cegiełkę do końcowego sukcesu. Gdybym jednak musiał wybrać, byłby to Rodrygo. Niby liczby go bronią (17 bramek, 9 asyst), ale Brazylijczyk zbyt często nie dojeżdżał, gdy był bardzo potrzebny. Choćby jesienią, gdy przez dwa miesiące kontuzjowany był Vinícius, wtedy Rodrygo nie potrafił wziąć odpowiedzialności za strzelanie bramek, musiał to robić Jude Bellingham. Potem Rodrygo się odlokował, trafił kilka razy i ponownie na dłużej się zaciął. Zaliczył bardzo nierówny sezon. Po czterech latach taryfa ulgowa się skończyła. Jeśli Rodrygo chce dalej grać w Madrycie i czuć się ważnym, musi pokazać więcej. Znacznie więcej.
PODSUMOWANIE
Real Madryt nigdy nie wygrał klasycznego trypletu, teraz do ideału również zabrakło Pucharu Króla, ale wobec niesprzyjających okoliczności (odejście podstawowego napastnika i kontuzja trzech podstawowych graczy) wygranie La Ligi, Ligi Mistrzów i Superpucharu Hiszpanii należy uznać za doskonały wynik. Nawet wynik ponad stan. Ancelotti wszystko doskonale poukładał i powtórzył wynik sprzed dwóch lat, ale w trudniejszych warunkach i w lepszym stylu. To jeden z najlepszych sezonów Realu Madryt. Może nawet najlepszy. Lecz ten klub nigdy się nie zatrzymuje więc czekamy na więcej w kolejnych rozgrywkach.