URGE
Impuls
2015, USA
thriller, reż. Aaron Kaufman
Jak w obsadzie widzę nazwisko dobrego i znanego aktora, zawsze daję filmowi szansę. W ten sposób zapewne zmarnowałem wiele godzin/dni/tygodni życia, ale jedna godzina mniej lub więcej nie zrobi różnicy więc podejścia nie zmienię. Tym bardziej, gdy gra sam Bond. James Bond. Czyli w tym wypadku akurat Pierce Brosnan. Bond na emeryturze, ale zawsze… W dodatku jest jeszcze ponętna Ashley Greene. Tylko co z tego, skoro scenariusz idiotyczny, dialogi głupkowate, wykonanie fatalne, a końcówka nijaka…
Debiutancki film Aarona Kaufmana mógł być niezły. Była w tym jakaś myśl. Oto grupa przyjaciół wyjeżdża imprezować na tropikalnej wyspie. Właściciel nocnego klubu oferuje im eksperymentalny narkotyk, po którego zażyciu mają odjechać jak nigdy dotąd. Początkowo są zachwyceni, jednak z czasem tracą zdolność kontrolowania swoich pragnień. Okazuje się, że środek pozbawia wszelkich zahamowań, pozwala realizować najdziksze fantazje ujawniając podłość i mroczną stronę ludzkiej natury. Problem w tym, że zażyli go również inni mieszkańcy wyspy, którzy wcale nie są pokojowo nastawieni do przybyszów. To ciekawy punkt wyjścia do niezłego thrillera, gdyby tylko odpowiednio rozegrać resztę historii, stworzyć ciekawe postacie, nadać opowieści odrobinę sensu. Do pewnego momentu tak jest, ale po zaaplikowaniu narkotyku reżyser chyba sam mocno odjechał i jego film stał się zbyt absurdalny. Na trzeźwo, bez właściwego „impulsu” ciężko to strawić, przejąć się losem bohaterów, kibicować komukolwiek. Ogląda się to bez emocji, jedynie z coraz większą irytacją, którą potęguje spartaczona końcówka. Brosnan gra zaledwie epizod (jest właścicielem klubu i… nie tylko) więc nie ratuje całości, daje tylko swoje nazwisko, dla którego powinien mieć więcej szacunku i nie grać w takich gniotach. Ja się przemęczyłem i wytrwałem do końca (po napisach jest jeszcze jedna scena) lecz na pewno nie polecam innym tego doświadczenia.