HUNTSMAN: WINTER’S WAR
Łowca i Królowa Lodu
2016, USA
fantasy, reż. Cedric Nicolas-Troyan
Można było przewidzieć, że dobrze przyjęta Królewna Śnieżka i łowca (400 mln $ zysku!) doczeka się kontynuacji. W tej czy innej formie, bo przecież nie ma mowy o dalszych przygodach Śnieżki (chociaż… dzisiaj, dla kasy… wszystko możliwe), chodzi raczej o sam pomysł na film. Zachowując baśniową formę skupiono się więc na postaci łowcy luźno nawiązując do andersenowskiej Królowej Śniegu. Co jednak zadziałało raz, niekoniecznie w tej samej formie zachwyci publikę ponownie. Zwłaszcza gdy za reżyserię bierze się nowicjusz. Jaki jest więc pomysł twórców? Dwa w jednym! Prequel i sequel. Nicolas-Troyan wyjaśnia przeszłość bohaterów Śnieżki jednocześnie prezentując ich dalsze przygody.
Pierwsze minuty filmu obrazują dzieciństwo łowcy Eryka (Chris Hemsworth), kolejne natomiast wydarzenia już po pokonaniu Ravenny, zaś najważniejszym spoiwem obu historii jest magiczne lustro. Po bolesnej zdradzie pogrążona w smutku i gniewie Freya opuszcza królestwo siostry i zakłada własne. Żyje w izolacji i postanawia już nigdy nie kochać. Potrafiąca zamrażać swoich wrogów Królowa Lodu tworzy armię śmiercionośnych łowców, którzy mają kierować się tą samą zasadą i zarazem poszerzać granice jej panowania. Wśród nich jest Eryk, który zakochuje się z wzajemnością w jednej z wojowniczek (Jessica Chastain). Dla łamiących kodeks zła królowa nie ma litości – rozdziela kochanków ścianą lodu, Sara ginie, a zrozpaczony mężczyzna cudem unika śmierci. Przez następne lata topi smutki w pijaństwie, by się w porę zreflektować i pomóc prześladowanej królewnie – tę historię znamy ze Śnieżki. Wewnętrznie rozdarta Freya pragnie podbić i jej królestwo. Do tego potrzebuje silnej mocy swej siostry. Chce odnaleźć magiczne zwierciadło mogące przywrócić ją do życia. Tymczasem Eryk odkrywa, że jego ukochana żyje. Czy miłość przezwycięży zły urok rzucony przez królową?
Historia jak historia, każda baśń rządzi się podobnymi regułami. Może niepotrzebnie roztrząsam treść, ale właśnie tu tkwi pewien problem, by to wszystko dobrze poskładać. Nie do końca się udało, zwłaszcza w temacie przedstawienia uczuć łowcy. Dopiero co całował Śnieżkę, teraz kocha zmartwychwstałą żonę, której widok niespecjalnie go szokuje. Te niedoskonałości scenariusza wynagradza grająca Królową Lodu Emily Blunt. Wewnętrznie rozdarta, rewelacyjna w swej roli aktorka pokazała cały wachlarz emocji i zdominowała obsadę. Było tym łatwiej, że Charlize Theron pojawia się na krótko oddając pierwsze skrzypce młodszej koleżance. Co za odmiana po mdłej i płaskiej Śnieżce granej przez Kristen Stewart. Strona wizualna filmu (piękne kostiumy, starannie wykonana scenografia) jest bez zarzutu (aczkolwiek można dostrzec lekki nadmiar CGI), co nie może dziwić – wszak dyrygujący planem Cedric Nicolas-Troyan był nominowany do Academy Award za efekty specjalne w Śnieżce. Na tym zna się dobrze, gorzej z konstrukcją opowieści, tempem akcji, rozłożeniem akcentów, rozrysowaniem postaci i tymi innymi drobiazgami, które czynią film wielkim (choć zwykle umykają przeciętnemu widzowi). Łowca i Królowa Lodu wielkim filmem nie jest i nie miał być z założenia. Zbyt wiele tu zapożyczeń z klasyków fantasy, zbyt mało wyrazistości i własnej inwencji. To typowy letni blockbuster przenoszący widza na dwie godziny do kolorowego świata baśni i magii. Jako taki spełnia swą rolę. W pewnych aspektach jest lepszy od Śnieżki, w innych jej nie dorównuje.