SHALLOWS
183 metry strachu
2016, USA
thriller, reż. Jaume Collet-Serra
Shallows to po prostu płycizna, mielizna, i chyba rodzimi dystrybutorzy obawiali się, że dosłowne tłumaczenie będzie zarazem recenzją filmu, nadali mu więc własny tytuł, jak zwykle mądry i oryginalny. Cóż za precyzja… Ja wiem, że główną bohaterkę od brzegu dzieli dwieście jardów, czyli jakieś sto osiemdziesiąt trzy metry, ale film równie dobrze można by nazwać Ocean strachu 5 albo Szczęki 15. Byłoby to równie trafne. Tak czy inaczej od dzisiaj strach mierzymy w metrach…
O fabule nie ma co wspominać, bo jej nie ma. Wystarczy spojrzeć na okładkę/plakat i już wiadomo, o co chodzi i jak się skończy. Młoda kobieta wypłynęła na mieliznę, a zawzięty i wyjątkowo uparty rekin nie daje jej wrócić do brzegu. Nie jest głodny, bo w międzyczasie skonsumował wielką rybę i dwójkę innych ludzi, lecz uwziął się na naszą bidulkę nie wiedząc chyba, że z kobietami lepiej nie zadzierać. Bohaterkę gra atrakcyjna Blake Lively i to największy plus tej produkcji. Drugim jest czas trwania filmu – niecałe 80 minut to akurat tyle, ile można wytrzymać przy tak statycznym scenariuszu. Zwłaszcza, że zdjęcia są naprawdę udane (pięknie pokazana zatoka, widowiskowe sceny surfingu i ujęcia podwodne), a dozowanie napięcia (jeśli w ogóle ono tu występuje) odpowiednio rozłożone więc, jak na tak nudną historię, czas mija w miarę szybko. Niestety sam pomysł jest już maksymalnie wyeksploatowany i nie byłoby tu o czym pisać, gdyby nie nazwisko hiszpańskiego reżysera.
Jaume Collet-Serra ma w swoim dorobku ciekawe pozycje (jak choćby horrory Dom woskowych ciał i Sierota, oraz thrillery Tożsamość, a jeszcze bardziej Nocny pościg z Liamem Neesonem), ale kolejna wersja pojedynku z rekinem ludojadem nie mogła się udać. Chyba że celujemy w kino klasy C. Nie wiem, po co mu taki film w CV, nie potrafię dostrzec na tej płyciźnie żadnej głębi, żadnego powodu do nakręcenia po raz n-ty tak oklepanej historii. Nawet jeśli zrobił to sprawnie i zgodnie ze współczesnymi trendami (efekty slow motion, nakładki z komórkowych pogaduszek), 183 metry strachu pozostają prostym survivalowym kinem wyłącznie dla zagorzałych miłośników gatunku.