VICTOR FRANKENSTEIN

Victor Frankenstein recenzja McGuigan McAvoy RadcliffeVICTOR FRANKENSTEIN
Victor Frankenstein
2015, USA
dramat, thriller, reż. Paul McGuigan

Ile to już razy widzieliśmy historię Frankensteina? Skoro tak, to jeszcze raz nie zaszkodzi. Chyba z takiego założenia wyszedł Paul McGuigan, a żeby zapewnić sobie sukces produkcji, sięgnął po niezawodną metodę – różdżkę Harry’ego Pottera. Żarty żartami, ale faktem pozostaje obsadzenie Daniela Radcliffe’a w roli Igora, młodego asystenta doktora Frankensteina, który po cudownym ozdrowieniu (nagłe przeobrażenie z garbatego brzydala ma w sobie coś z magii) staje się świadkiem jego szalonych eksperymentów. Doktora gra James McAvoy i właściwie to on ciągnie film kreując bardzo wyrazistą postać z obłędem w oczach. Jednak nie aktorstwo jest najważniejsze w tego typu produkcjach. Gdy po raz kolejny opowiadana jest powszechnie znana historia, liczy się przede wszystkim scenariusz, a ten jest zbyt płytki, by na dłużej zainteresować widza. Jego oryginalność sprowadza się do spojrzenia z boku na doktora Frankensteina i przybliżenie jego wczesnych badań, poprzedzających proces ożywiania człowieka i stworzenia słynnego potwora (ten pojawia się na chwilę w samej końcówce obrazu). Zresztą sam tytuł już definiuje, co tu jest ważne – osią fabuły jest osobliwa relacja między Igorem a podziwianym przez niego Wiktorem. I przez pierwszą godzinę, gdy śledzimy tę szczerą fascynację zwariowanym naukowcem, film do pewnego stopnia intryguje, potem jednak rozłazi się w szwach.
Niedawno inne spojrzenie na Sherlocka Holmesa zaoferował Guy Ritchie, tutaj jest podobnie (notabene Paul McGuigan reżyserował serial telewizyjny Sherlock) tylko z mniejszym rozmachem. O ile scenografia i klimat starego Londynu urzeka, o tyle wygląd monstrum już nie. Główny problem z filmem polega też na tym, że nie wiadomo, jak go traktować. Czy na poważnie, jako dramat człowieka dla słusznej sprawy pogrążającego się w szaleństwie? Czy z przymrużeniem oka, jak to zrobił Ritchie z Holmesem? McGuigan stoi w rozkroku i chyba sam do końca nie wiedział, co chce osiągnąć. Wyszło nijako. Film nie jest horrorem i nie straszy, naiwny scenariusz nie pozwala traktować wydarzeń na serio, zaś dziwaczni bohaterowie nie wzbudzają sympatii widza. Victor Frankenstein to takie pozbawione większych emocji kino na raz, które zbytnio nie nuży, ale też specjalnie nie zaciekawia i nie zostaje w pamięci.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: