I AM WRATH Jestem zemstą

Wrath Jestem zemstą recenzja TravoltaI AM WRATH
Jestem zemstą
2016, USA
thriller, reż. Chuck Russell

Jeśli ktoś nie widział trailera nowego filmu z Johnem Travoltą, który streszcza go od A do Z i wypacza sens ewentualnej wizyty w kinie, wystarczy, że skojarzy tytuł z krótkim opisem. Mężczyzna wraca ze służbowej podróży, wita go ukochana żona, a chwilę później na parkingu dochodzi do napadu. Kobieta ginie, a bezradny mąż ledwo uchodzi z życiem. Wobec opieszałości policji zdesperowany Stanley postanawia sam wymierzyć sprawiedliwość. Brzmi znajomo? Zapewne widzieliście setki takich filmów, tylko już ich nie pamiętacie. Dokładnie tak samo będzie w tym przypadku. Jestem wrakiem… nie, przepraszam, tytuł brzmi Jestem zemstą (ten wrak to gra słów i pierwsze skojarzenie na widok Travolty, który nie wygląda dobrze, nie gra dobrze i nie jest wiarygodny jako anioł zemsty) to film do bólu przeciętny. Niby wszystko jest na miejscu i nawet poprawnie zrobione w stylu tanich sensacji z lat 80., lecz schemat goni schemat i właściwie już na starcie znamy zakończenie. Oczywiście nasz bohater okazuje się wielkim macho z trudną przeszłością, a gdy nie może dojść do porządku z samym sobą – pójdzie wyspowiadać się w kościele, który wcześniej omijał z daleka. Tak przecież robią twardziele. Stanley ma też kumpla, który mu pomoże w każdej sytuacji (a to strzeli w odpowiednim momencie, a to umożliwi ucieczkę ze szpitala mimo licznej asysty policji), w filmie są oczywiście obecni przekupni gliniarze i umoczony w ciemne interesy polityk wysokiego szczebla – a jakże, pan gubernator nie tylko kłamie jak z nut obiecując dobrą zmianę, ale jak trzeba, to i za giwerę potrafi chwycić…
Czasy się zmieniły i dzisiaj trochę więcej wymaga się od filmu niż tylko poprawnej produkcji. Zwłaszcza, jeśli promuje go znany aktor. Travolta jeszcze nie grywa w tylu gniotach co np. Cage, ani nie jest stałą twarzą kina klasy B jak Seagal czy Van Damme, ale jeszcze kilka takich pozycji i dołączy do kolegów. Mina zbitego psa i brak emocji na twarzy – ja tego nie kupuję. Stać go na wiele więcej, co udowodnił nie tak dawno w Savages: Ponad bezprawiem czy świetnych Pozdrowieniach z Paryża. Ale za pierwszym stoi sam Oliver Stone, w drugim zaś było dużo humoru i dystansu do opowiadanej historii. Jestem zemstą natomiast jest bardzo poważny w swej wymowie i to jest jego duża wada, bo nic tu nie wygląda autentycznie. Nieporadność zbirów śmieszy, gubernator z karabinem budzi politowanie, znajomy Stanleya (świetnie zagrany przez Christophera Meloniego) pojawia się niczym dobry duch ciągle ratując nieporadnego przyjaciela, ten z kolei po stracie żony bez mrugnięcia okiem ryzykuje życie córki dla prywatnej wendetty. I tak dalej.
Pozycja wyłącznie dla niewymagających fanów kina akcji w klimacie retro.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: