I SPIT ON YOUR GRAVE 3 – VENGEANCE IS MINE
I Spit On Your Grave 3
2015, USA
thriller, reż. R.D. Braunstein
Nie lubię sequeli. Oparte na tym samym pomyśle rzadko dorównują oryginałowi. Na ogół chodzi o podczepienie się i zbicie kasy na znanym tytule. Tak rozpocząłem recenzję drugiej części filmu, a obecnie już serii I Spit On Your Grave, u nas funkcjonującej jako Bez litości. Litością wykazał się za to polski dystrybutor i trzeciej odsłony przeżyć zgwałconej kobiety nie wprowadził na polskie ekrany. Trochę szkoda, bo gorsze gnioty wchodzą do kin, niemniej wielkiej straty nie ma. Jednak mimo pewnych niedostatków i dużego odrealnienia filmu, trzeba docenić pewną inwencję twórców, którzy powrócili do tematyki z oryginału kręcąc niejako jego kontynuację. Dwójka zawierała powielenie pomysłu i była nieudolną kalką doświadczeń Jennifer Hills, natomiast teraz bohaterka pierwszej części powraca w pełnej krasie (w roli głównej ponownie Sarah Butler). Stara się zapomnieć o koszmarze sprzed lat i pod zmienionym nazwiskiem rozpocząć nowe życie. Uczęszcza na terapię grupową dla ofiar przemocy fizycznej lecz jedno wydarzenie wywraca do góry nogami cały plan zerwania z przeszłością. Gdy jej przyjaciółka zostaje zgwałcona i zamordowana przez swojego byłego chłopaka, kobieta postanawia ją pomścić (Vengeance Is Mine). Od tego momentu robi się coraz bardziej absurdalnie (drobna kobieta z powodzeniem atakuje silnych, wyrośniętych chłopów) i bezsensownie, bo celem jej nienawiści stają się wszyscy mężczyźni, nawet pozbawiony złych intencji kolega z pracy. To już nie zemsta na oprawcach tylko obłęd.
Zamiast punktować i omawiać liczne wady produkcji (brak klimatu jedynki, atmosfery zagrożenia, znacznie mniej brutalnych scen, naiwność scenariusza, bohaterka jako bezlitosna mścicielka zupełnie niewiarygodna, totalne odrealnienie przedstawianych wydarzeń, itd.), skupię się na jej plusach. W stosunku do poprzednich odsłon pewien powiew świeżości zapewnia urozmaicenie fabuły za sprawą wprowadzenia porządnie napisanych postaci drugoplanowych oraz położenie nacisku na stronę psychiczną Jennifer (czy raczej Angeli, bo pod takim imieniem teraz występuje). Widać, że dziewczyna nie kontroluje emocji, ma problemy z agresją, dlatego zachowuje się irracjonalnie. Nie zmienia to faktu, że w przeciwieństwie do poprzedników trudno nazwać ten film horrorem, jest mało straszny i przegadany, a pseudomądrości terapeutki to niekoniecznie to, czego widz krwawej serii oczekuje od jej kolejnej części. 5 lat temu kibicowałem zemście zgwałconej kobiety, teraz trudno było uwolnić się od braku zrozumienia dla jej poczynań. Chociaż więc Sarah Butler dwoiła się i troiła, by jej postać wypadła dobrze, przy takim scenariuszu niewiele więcej mogła zrobić. Jej kreacja to jeden z plusów filmu, który bez większego bólu można sobie darować. Może więc jednak tym razem polski dystrybutor miał rację?
Pytanie co dalej? Bo jak znam życie, na trójce się nie skończy i niedługo czekają nas kolejne odcinki serii I Spit On Your Grave. Oby kolejny reżyser postawił na wyrazistość obrazu (to ma być horror u licha, a nie thriller psychologiczny z mocniejszymi elementami) i bardziej zadbał o realizm zdarzeń. Lub przynajmniej jego pozory.