Żurawina w słoiku, odsłona druga. Tym razem lekko miodowa, lekko pomarańczowa, lekko alkoholowa, wytrawna i bardzo pachnąca. Trudno ją porównać do poprzedniej z jabłkami i sokiem cytrynowym, bo to zupełnie inny smak. I obie są doskonałe, trudno mi wybrać smaczniejszą. Ta będzie idealna do pieczonego łososia lub dowolnego sera.
Składniki:
? 1 kg żurawiny
? 300 g cukru
? 2 łyżeczki nasion kolendry
? 1/2 łyżeczki soli
? 5 łyżek płynnego miodu
? 100 g kandyzowanej skórki pomarańczowej
? sok z 1 cytryny
? 1 kieliszek wódki, u mnie żubrówka
Wykonanie:
? Żurawinę przed smażeniem zamrozić na co najmniej 24 godziny, aby straciła goryczkę.
? Owoce żurawiny przepłukać wodą i przebrać z szypułek i listków.
? Żurawinę zasypać cukrem, dodać miód, skórkę pomarańczową i odstawić na 1 godzinę.
? Owoce podgrzać cały czas mieszając. Dodać zmielone nasiona kolendy (ja mielę w elektrycznym młynku do kawy), sól i sok z cytryny.
? Po zagotowaniu zmniejszyć ogień i tłuczkiem do ziemniaków rozgnieść połowę owoców.
? Smażyć ok. 30 minut, aż powstały sok częściowo odparuje, a konfitura zgęstnieje. Na koniec dodać wódkę i jeszcze chwilę pogotować.
? Umieścić gorącą żurawinę w słoikach, zakręcić, odwrócić do góry dnem i pod kocyk, do czasu aż wystygną. Ja używam słoiczków umytych w zmywarce, bez wyparzania i gotowania. Nie ma potrzeby pasteryzowania żurawiny.