AMERICAN HEIST

American Heist recenzja Andreasyan Christensen BrodyAMERICAN HEIST
American Heist
2014, Kanada, Luksemburg
akcja, reż. Sarik Andreasyan

Po nakręceniu kilku lokalnych filmów armeński reżyser Sarik Andreasyan postanowił się sprawdzić w kinie anglojęzycznym. Wyraźnie zainspirowany słynną Gorączką z 1995 roku zapragnął stworzyć film o podobnej tematyce, ale ze zrozumiałych powodów bez takiego rozmachu. W miejsce Pacino, De Niro i Kilmera zatrudnił Adriena Brody’ego i Haydena Christensena, zaś o scenariusz, jak przystało na niskobudżetówkę, zadbał równie mało znany Raul Inglis. Wyszło średnio, bo choć film zrobiono dość przyzwoicie, sama historia jest przewidywalna i razi wtórnością. Oto po 10-letniej odsiadce na wolność wychodzi Frankie (Brody), człowiek bez perspektyw, który nie widzi dla siebie innej przyszłości niż działalność przestępcza. Uwikłany w więzienne zależności planuje napad na bank i do współpracy wciąga swego młodszego brata Jamesa (Christensen), który kryminalną przeszłość dawno zostawił za sobą i stara się wieść uczciwe życie u boku pięknej kobiety. Postawiony pod ścianą młodzieniec nie ma odwagi przeciwstawić się trzymającym brata w szachu gangsterom, a jego plany o założeniu własnej firmy niszczy obojętność bankowych urzędników, którzy odmawiają mu udzielenia pożyczki. W efekcie godzi się na udział w ryzykownym skoku, a dalej jest już jak w podręczniku (czytaj: jak w przywołanym we wstępie filmie Michaela Manna).
Produkcja Andreasyana ma dobre momenty. Nie ma tu spektakularnych efektów ani szokujących widza twistów fabularnych, ale realizacyjnie jest nieźle, akcja jako tako trzyma tempo i do pewnego momentu intryguje. Z czasem jednak, gdy dalszy ciąg wydarzeń staje się oczywisty, napięcie gwałtownie maleje, a naiwny finał psuje resztki dobrego wrażenia. Można też mieć sporo zastrzeżeń do obsady – o ile Christensen daje radę, a męską część widowni zapewne ucieszy udział atrakcyjnej Jordany Brewster, o tyle Brody z tą swoją cierpiętniczą miną zupełnie nie przekonuje jako bezwzględny bandzior. Dlatego American Heist mógłby się sprawdzić w roli telewizyjnego średniaka jako nieco bardziej ambitna alternatywa dla wyczynów Seagala, ale tak naprawdę trochę szkoda czasu na ten seans. Już lepiej przypomnieć sobie dwa razy dłuższy pierwowzór.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: