JESSABELLE
Klątwa Jessabelle
2014, USA
horror, reż. Kevin Greutert
Kevin Greutert zasłynął z reżyserii dwóch ostatnich części słynnej Piły, co wcale niekoniecznie stanowi dobrą wizytówkę. Od tamtego czasu minęły 4 lata więc Kalifornijczyk miał dużo czasu na przemyślenia i zaproponowanie kina nieco wyższych lotów. Wprawdzie jego Klątwa Jessabelle nie rzuca na kolana, ale oferuje całkiem przyzwoitą mieszankę umiejętnie złożoną ze starych klisz. Zamiast pustego slashera reżyser tym razem stawia na klimat opowieści i już sam ten fakt wiele obiecuje.
Po wypadku samochodowym i stracie chłopaka tytułowa bohaterka zostaje przykuta do wózka inwalidzkiego i zmuszona do zamieszkania z dawno niewidzianym ojcem. W starym domu w Luizjanie odżywają wspomnienia, zaś Jessabelle wyczuwa obecność tajemniczej siły. Zaczynają się dziać dziwne rzeczy, grozę potęgują kasety wideo z nagranymi wróżbami zmarłej matki. Znacie to? Owszem, nie ma tu za grosz oryginalności, Greutert gra znaczonymi kartami (chyba nawet trochę zbyt wiele ich tu użył), ale robi to bardzo umiejętnie i tworzy z nich całkiem znośną budowlę.
Osobiście skłaniam się ku twierdzeniu, że horror ma straszyć – bez tego nie spełnia swego zadania. Klątwa Jessabelle wywiązuje się z tej roli połowicznie. Przerazić się trudno, niektóre sceny (czy raczej głupota bohaterów) wręcz śmieszą (może też przeszkadzać radosna twarz i frywolne zachowanie Jessabelle, zupełnie niepasujące do traumy, jaką przeżyła), lecz logika zdarzeń jest zachowana, a napięcie budowane stopniowo i konsekwentnie. Stale obecna aura niepokoju to duża zaleta filmu. Mroczny klimat, koszmarne sny, skrywające tajemnice bagna, elementy voodoo – wszystko to intryguje i wciąga widza. To wystarczy, by czasu spędzonego na seansie nie uznać za stracony. Oceniając film uznałem, że 2 gwiazdki to w tym przypadku za mało, a ponieważ nie używam połówek – muszę dać 3.