DEVIL’S DUE Diabelskie nasienie

Devil's Due Diabelskie nasienie recenzjaDEVIL’S DUE
Diabelskie nasienie
2014, USA
horror, reż. Matt Bettinelli-Olpin, Tyler Gillett

Znowu found footage! Jakoś ostatnio często trafiam na filmy kręcone z ręki i rzadko kiedy mam okazję się nimi zachwycić. Również i tym razem nie było mi dane przeżyć jakichkolwiek emocji, bo Diabelskie nasienie jest ich kompletnie pozbawione. Treści oferuje niewiele powielając zarazem wszelkie niedoskonałości filmów stylizowanych na paradokument. Mamy więc najpierw niespieszne zawiązanie fabuły nakręcone niestabilną kamerą, która z niewiadomych powodów włącza się na moment i po chwili wyłącza (!), po godzinie nudów nagłe przyspieszenie akcji i galopada do zbyt szybkiego finału. Młodzi nowożeńcy podczas podróży poślubnej na Dominikanie w poszukiwaniu wrażeń udają się z nieznajomym mężczyzną do tajemniczego miejsca (mniejsza o to, kto by się tak idiotycznie zachował). Tam film się urywa – w przenośni i dosłownie (para traci kontakt z rzeczywistością i tutaj mamy te opisane samowolki kamery). Potem okazuje się, że młoda dziewczyna jest w ciąży, a jej dziwaczne zachowanie utwierdza męża w przekonaniu, że to siły nieczyste odpowiadają za jej stan. Mamy więc bardzo nieudolne skrzyżowanie Dziecka Rosemary z Omenem, o ile jednak tam odpowiednio stopniowano napięcie, tutaj ani przez moment nie sposób się wystraszyć czy przeżyć dreszczyk emocji, a to przecież podstawowe elementy horroru. Mimo kilku niezłych scen (tych wątków akurat nie rozwinięto, a finał to przegięcie w drugą stronę, jakby twórcy chcieli nadrobić zmarnowaną godzinę) całość się niemiłosiernie ciągnie i trzeba naprawdę dużo dobrej woli, by dotrwać do końca. Ja dotrwałem, ale polecam lepiej spożytkować czas i odpuścić sobie ten seans.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: