
Analizując szanse obu ekip trudno wskazać faworyta. Real rozpoczął sezon fatalnie. Grał słabo, a po październikowej porażce na Camp Nou tracił do Barcelony 6 punktów. Jednak od wtedy więcej nie przegrał, a w roku 2014 zanotował 17 zwycięstw i tylko 2 remisy. W tym czasie Barcelona grała nierówno i gubiła punkty, w efekcie czego jest teraz 4 oczka za Realem. Tylko że każda seria kiedyś się kończy. Ostatnie mecze ligowe to wielkie męczarnie Królewskich i skromna wygrana 1-0 oraz 7 goli Katalończyków w starciu z podobnej klasy rywalem. Blaugrana grała swobodnie i bardzo skutecznie. Kiedy Real ostatnio wygrał 7-0? Daaaawno temu. W formie sprzed tygodnia nie miałby po co wychodzić na boisko. Jednak El Clásico to mecz, na który zawodnicy są wyjątkowo zmobilizowani. To najważniejsze spotkanie roku – walka nie tylko o punkty, lecz przede wszystkim o prestiż. Dlatego jutro możemy oczekiwać najlepszej wersji Realu, stosującej pressing, grającej szybko i dokładnie, walczącej na całym boisku przez pełne 90 minut. Tylko taki Real ma szansę wygrać z Barceloną, która jest w świetnej formie i wszyscy wiemy, jak gra, jak panuje nad piłką, jak dominuje w środku pola, jak potrafi niekonwencjonalnie zagrać i stworzyć okazję z niczego. Ale taką Barçę też można ograć, co najlepiej udowodnił José Mourinho. Przed jego przyjściem Real dostawał regularne lanie, nie mogąc wygrać przez kilka lat z rzędu, a niesławne 2-6 na Bernabéu z 2009 roku do dzisiaj odbija się czkawką. Mourinho zaczął od pamiętnej manity na Camp Nou, ale w tym samym sezonie wyrwał Barcelonie Puchar Króla, a madrycką przygodę zakończył inną „manitą” – nie przegrał żadnego z ostatnich 5 meczów z Barceloną (3 wygrał, 2 zremisował). W swoim debiucie w El Clásico przegrał dopiero Ancelotti kombinując z Ramosem w środku pola. Teraz czas na rewanż. Miejmy nadzieję, że tym razem sędzia Undiano Mallenco (dlaczego znowu on?) nie będzie tak stronniczy, jak ostatnio na Camp Nou.