REDEMPTION
Koliber
2013, USA, Wielka Brytania
akcja, reż. Steven Knight
Jason Statham to jedna z największych gwiazd kina akcji ostatnich lat. Od czasu Transportera zagrał twardziela w wielu świetnych (oraz równie wielu dość przeciętnych) filmach i wyrobił sobie ściśle określony image. Czasami jednak pragnie z tym zerwać występując w produkcjach bardziej ambitnych. Do takich należy zaliczyć rolę Joey Jonesa w filmie Koliber – weterana wojennego z Afganistanu, który nie potrafi poradzić sobie z przeszłością. Uciekając przed sądem wojennym żyje na skraju nędzy w ubogich dzielnicach Londynu, ciesząc się wsparciem i pomocą równie doświadczonej przez los siostry Cristiny (w tej roli Agata Buzek). Gdy przypadkowo odkrywa nowe lokum – opuszczony na kilka miesięcy apartament, zamieszkuje w nim i stara się uporządkować własne życie. Jednak przeszłość nie daje o sobie zapomnieć….
Typowo stathamowskiej akcji tu niewiele, sporo za to refleksji i rozterek duchowych, słabych dialogów i mało wiarygodnych zachowań, zwłaszcza ze strony siostry Cristiny, którą habit najwyraźniej krępuje. Nie wdając sie w dyskusję, czy jej postać została dobrze zagrana (tu mam, delikatnie mówiąc, mocno mieszane uczucia), pozostaje faktem, że polska aktorka ma znaczącą rolę w filmie u boku znanego aktora, a polski dystrybutor olał temat i nawet nie wpuścił obrazu do kin. Komentarz zbyteczny. Poza sztywną i sztuczną Buzek Statham także nie gra popisowo, ale to w dużej mierze sprawa skopanego scenariusza. Motyw powojennej traumy jest oklepany, ale jeśli film ma być na poważnie, to należało widzowi oszczędzić scen typu przekazanie sukienki dla głodujących dzieci w Afryce (może ją zjedzą i nie będą głodować), do tego przez siostrę wydającą 500 funtów lożę teatralną, albo nagłe przeobrażenie zapitego żula, który dostaje spory łomot od dwóch bedomnych, w sprawną (i przystojną) maszynę do zabijania. Takich drobiazgów jest zbyt wiele, by ten film uznać za udany. Dobrze, że spróbowano czegoś innego, bardziej ambitnego, rozbudowano wątek psychologiczny, ale wyszło raczej kiepsko. Fabuła naciagana a bohaterowie nieprzekonujący. Zbyt to proste jak na dramat psychologiczny, zbyt powolne jak na film akcji, w efekcie otrzymaliśmy nieco sztuczną hybrydę. Mimo wszystko do Stathama bardziej pasuje ostre mordobicie i piękne kobiety niż rozwlekłe rozterki i Agata Buzek.
Typowo stathamowskiej akcji tu niewiele, sporo za to refleksji i rozterek duchowych, słabych dialogów i mało wiarygodnych zachowań, zwłaszcza ze strony siostry Cristiny, którą habit najwyraźniej krępuje. Nie wdając sie w dyskusję, czy jej postać została dobrze zagrana (tu mam, delikatnie mówiąc, mocno mieszane uczucia), pozostaje faktem, że polska aktorka ma znaczącą rolę w filmie u boku znanego aktora, a polski dystrybutor olał temat i nawet nie wpuścił obrazu do kin. Komentarz zbyteczny. Poza sztywną i sztuczną Buzek Statham także nie gra popisowo, ale to w dużej mierze sprawa skopanego scenariusza. Motyw powojennej traumy jest oklepany, ale jeśli film ma być na poważnie, to należało widzowi oszczędzić scen typu przekazanie sukienki dla głodujących dzieci w Afryce (może ją zjedzą i nie będą głodować), do tego przez siostrę wydającą 500 funtów lożę teatralną, albo nagłe przeobrażenie zapitego żula, który dostaje spory łomot od dwóch bedomnych, w sprawną (i przystojną) maszynę do zabijania. Takich drobiazgów jest zbyt wiele, by ten film uznać za udany. Dobrze, że spróbowano czegoś innego, bardziej ambitnego, rozbudowano wątek psychologiczny, ale wyszło raczej kiepsko. Fabuła naciagana a bohaterowie nieprzekonujący. Zbyt to proste jak na dramat psychologiczny, zbyt powolne jak na film akcji, w efekcie otrzymaliśmy nieco sztuczną hybrydę. Mimo wszystko do Stathama bardziej pasuje ostre mordobicie i piękne kobiety niż rozwlekłe rozterki i Agata Buzek.