KILLING SEASON

Killing Season recenzja De Niro TravoltaKILLING SEASON
Killing Season

2013, Belgia, USA
akcja, thriller, reż. Mark Steven Johnson
altaltaltaltalt

Teatr dwóch wielkich aktorów – tak można krótko opisać najnowszy film Marka Stevena Johnsona, który wcześniej dał światu DaredevilaGhost Ridera. Robert De Niro i John Travolta zagrali wybornie. Każdy inaczej i obaj świetnie. De Niro po idiotycznych rolach w głupawych komedyjkach wreszcie gra twardego skurwiela, Travolta zaś na ekranie nie przestaje gadać racząc nas świetnym serbskim akcentem. Jest bowiem weteranem wojny serbsko-bośniackiej – największego przykładu ludobójstwa w Europie po II wojnie światowej. W tej wojnie nie było wygranych, a konflikt odcisnął trwałe piętno na jego uczestnikach. Emilowi Kovacowi (Travolta) wojna odebrała wszystko, co kochał. Teraz szuka zemsty na dawnych wrogach, a głównym z nich jest amerykański pułkownik Benjamin Ford (De Niro). Zaszyty w górach z dala od ludzi weteran także nie jest w stanie zapomnieć o przeżytym koszmarze. Nie pomogła izolacja od rodziny – obrazy wojny wracają i dręczą sumienie. Świetnie przedstawiona charakterystyka obu postaci prowadzi do kulminacji – ich wzajemnego spotkania, okazania szacunku wrogowi, i wreszcie rozpoczęcia polowania, w którym obaj na przemian stają się zwierzyną.
   Killing Season nie poraża tempem ani drogimi efektami – to raczej niskobudżetówka z powolną narracją, którą wynagradzają liczne zwroty akcji, bajeczna sceneria (zdjęcia naprawdę rewelacyjne) i mistrzowskie aktorstwo. Film jest bardzo sugestywny i realistyczny, nie pozwala się nudzić i skłania do głębokich refleksji. Obywaj protagoniści nie korzystają z okazji zabicia przeciwnika – bo chodzi o przyjemność polowania. Zabicie wroga byłoby zbyt proste.
   Travolta i De Niro sprawiają, że czas mija bardzo szybko. Oczywiście sporo tu nieprawdopodobieństw i akcji w stylu Rambo, ale takie elementy musi mieć dobry film sensacyjny. Wiele zagrywek łatwo przewidzieć, a ckliwa końcówka trochę nie pasuje, ale to i tak kawał mocnego, męskiego kina. Nieco przegadanego (zwłaszcza w pierwszej części), jednak godnego uwagi. Propozycja raczej dla wyrobionego widza, który dostrzeże aktorskie delicje. Szukający taniej sensacji i prostej rozrywki będą zawiedzeni.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: