BIG WEDDING Wielkie wesele

Big Wedding Wielkie wesele recenzja Seyfried Sarandon Keaton NiroBIG WEDDING
Wielkie wesele

2013, USA
komedia, reż. Justin Zackham

altaltaltaltalt

Obsada filmu powala. Może nie tyle mdła Amanda Seyfried czy równie bezbarwna, wszędobylska Katherine Heigl, ale stara gwardia w doborowym składzie: Robert De Niro, Susan Sarandon, Diane Keaton i Robin Williams. Czy to oznacza, że wielkie gwiazdy gwarantują dobrą zabawę? Nie tym razem. Wielkie wesele to pusty i głupawy film o prostych ludziach bez żadnych hamulców moralnych. W ultrakatolickiej Polsce powinien być wręcz zakazany („prawdziwi Polacy” z dala od kina!) bo scenariusz pisał niedorobiony wielbiciel orgii. Chodzi tylko o to, kto z kim i kiedy – wszyscy się nawzajem zdradzają, brat startuje do siostry, ta bez skrępowania rozbiera się do naga przy obcych mężczyznach w obcym kraju, na przedweselnym obiedzie robi laskę pod stołem (ręką rzecz jasna), itd. itp. Właściwie można by to potraktować jako lekkie kino klasy B, jednak zestaw nazwisk zobowiązuje. Wstyd i żal, że tacy aktorzy godzą sie na udział w tak słabych produkcjach (choć i tak gdyby nie oni, w ogóle nie byłoby o czym pisać). Wielkie wesele bardziej budzi zażenowanie niż śmieszy. Historia jest wydumana i absurdalna (nienawidzący się rozwodnicy muszą udawać wzorowe małżeństwo, gdyż na wesele przyjeżdża surowo wychowana w Meksyku matka pana młodego), sytuacje mało zabawne i kompletnie nieżyciowe, zaś finał przydługi i irytujący. Oczywiście znajdą się i dobre momenty, lecz jest ich tak mało, że absolutnie nie wynagrodzą czasu straconego na reszcie seansu.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: