SAGA: CURSE OF THE SHADOW
Saga: Curse Of The Shadow
2013, USA
fantasy, przygodowy, reż. John Lyde
Ponieważ granica między inspiracją cudzymi pomysłami a bezczelnym ich kopiowaniem jest dość cienka, nie odważę się napisać, że John Lyde zerżnął ile mógł z Władcy Pierścieni. Tym bardziej, że Peter Jackson stworzył wzorcowe widowisko i nic dziwnego, że wszystkie późniejsze próby odtworzenia świata krasnoludów, elfów i orków będą z nim porównywane. Zostawię więc te odniesienia, musiałbym bowiem zbyt mocno zaniżyć ocenę omawianego obrazu. Lubię filmy fantasy, nawet jeśli fabuła ani efekty nie powalają, ponieważ tak właśnie rozumiem misję kina: pokazywać ludziom marzenia, wizje, świat jakiego nie oglądają na co dzień. I to się panu Lyde udało. Mniejsza o zawiłą historię (elficka wojowniczka Nemyt poluje na szamana orków), bo jest to jedynie pretekst do pokazania wykreowanego przez twórców barwnego świata. Nie tak barwnego jak u Jacksona, bo też zupełnie inny był budżet tego filmu. To niestety widać. Jednak i tak Saga: Curse Of The Shadow jest wart uwagi i powinien zadowolić mniej wymagających widzów kina fantasy. Trzymająca się kupy historia, niezła muzyka, ciekawe plenery to niewątpliwe zalety filmu. Główną wydaje się postać Nemyt – znakomicie zrobiona, niezwykle wyrazista, tutaj sam Jackson mógłby pozazdrościć, bo jego elfy były raczej mdłe i rozmyte. Gorzej wypadają efekty, widać to zwłaszcza w scenach walki (ta finałowa zdecydowanie rozczarowuje), kiepsko też prezentują się aktorzy. Mimo to polecam seans jako ciekawostkę bo przygodowego fantasy nigdy za wiele. Nawet jeśli dla wielu to tylko Władca Pierścieni dla ubogich – również warto poświęcić 2 godziny.