KILL FOR ME
Zabij dla mnie
2013, Kanada
thriller, reż. Michael Greenspan
Oglądając najnowszy film pana Greenspana zaszufladkowałem go jako telewizyjny średniak. Taki typowy kanadyjczyk – obejrzeć można, ale nie bardzo jest po co. Jednak zwroty akcji w końcówce spowodowały, że sens i logikę diabli wzięli i nie sposób ostatecznie dociec, któ był dobry, kto zły, i co leżało u podstaw irracjonalnych zachowań bohaterów. Przyjąłem zasadę, że nie zdradzam zakończenia, więc nie mogę sprecyzować swoich wątpliwości, ale uczciwie przyznam, że mocno się zdziwiłem. Jednak zdanie o stracie czasu i tak podtrzymuję.
Dwie przyjaciółki mieszkają razem i w potrzebie potrzeby mogą na siebie liczyć. Gdy prześladujący Amandę były chłopak staje się zbyt natarczywy, współlokatorka nie waha się ani chwili i zabija łobuza. Co dalej nie powiem, ale skoro ktoś „mądry inaczej” zatytułował swój film Zabij dla mnie, to chyba łatwo się domyślić. Fabuła nie jest specjalnie oryginalna, bo podobną mieliśmy we Współlokatorce (The Roommate) z 2011 roku. Zaskoczeń i zwrotów było tam mniej, ale sensu nieco więcej. Na szczęście ładna buzia i niezłe aktorstwo Katie Cassidy nieco podnosi walory estetyczne omawianego filmu. Ale na trzeźwo nie da się rozgryźć, kto kogo i dlaczego? Od biedy można obejrzeć, ale specjalnie nie polecam. Mimo wszystko: typowy kanadyjczyk…
Dwie przyjaciółki mieszkają razem i w potrzebie potrzeby mogą na siebie liczyć. Gdy prześladujący Amandę były chłopak staje się zbyt natarczywy, współlokatorka nie waha się ani chwili i zabija łobuza. Co dalej nie powiem, ale skoro ktoś „mądry inaczej” zatytułował swój film Zabij dla mnie, to chyba łatwo się domyślić. Fabuła nie jest specjalnie oryginalna, bo podobną mieliśmy we Współlokatorce (The Roommate) z 2011 roku. Zaskoczeń i zwrotów było tam mniej, ale sensu nieco więcej. Na szczęście ładna buzia i niezłe aktorstwo Katie Cassidy nieco podnosi walory estetyczne omawianego filmu. Ale na trzeźwo nie da się rozgryźć, kto kogo i dlaczego? Od biedy można obejrzeć, ale specjalnie nie polecam. Mimo wszystko: typowy kanadyjczyk…