RIDDLE
Riddle
2013, USA
thriller, reż. John O. Hartman, Nicholas Mross
Val Kilmer powoli zaczyna być synonimem marnego filmu. Co występ to porażka. Co wybór to gniot. Odkąd facet waży dwa razy więcej niż kiedyś, fatalnie dobiera role i równie słabo gra. Riddle nie jest wyjątkiem. Występ aktora trudno nawet nazwać grą – on po prostu jest obecny na ekranie, i tyle. Zresztą nie za bardzo miał co grać – film jest słaby jak barszcz. Opowiada o studentce, która poszukuje zaginionego 3 lata wcześniej brata. Podążając za tropem mężczyzny, na którego nogach rozpoznała trampki Nathana (bo zapewne miał jedyny na świecie egzemplarz tych butów), trafia do miasteczka Riddle. Nie uzyskawszy pomocy u lokalnego szeryfa (Kilmer) postanawia sama poszukać brata. I tak dalej… Scenariusz dziurawy jak ser szwajcarski, zachowania bohaterów idiotyczne, a łatwość uwalniania się z wszelkich więzów czy pułapek budzi zażenowanie. Aktorstwo takie jak reszta – nijakie. Kompletna strata czasu.