WELCOME TO THE PUNCH
Welcome To The Punch
2013, Wielka Brytania
sensacyjny, reż. Eran Creevy
Anglicy wielokrotnie udowodnili, że potrafią robić niezłe filmy sensacyjne. Podobnie miało być w przypadku Welcome To The Punch. Jest wartka akcja, jest ciekawa intryga, są twisty i dobrze dobrana muzyka. Można dyskutować nad autentyzmem nocnych zdjęć Londynu, ale to byłoby czepialstwo bo wyglądają całkiem efektownie. Problem z obrazem pana Creevy leży zupełnie gdzie indziej. Historia detektywa Maxa (James McAvoy) mającego obsesję na punkcie schwytania kryminalisty Jacoba (Mark Strong), z którym ostatecznie zaczyna współpracować gdyż ujawniony w międzyczasie spisek sięga znacznie głębiej niż myślał, jest po prostu mało wiarygodna. Facet mu zawsze uciekał, dwukrotnie był przez niego postrzelony, a w momencie triumfu, na który czekał 3 lata, zaczyna mieć wątpliwości, w efekcie czego puszcza gościa wolno. Żeby było śmieszniej, na odchodne mówi mu „dokończmy to, a potem osobiście wsadzę cię do więzienia”. To tyle w kwestii realizmu. Cała reszta daje radę, ale tylko pod warunkiem bardzo uważnego oglądania. Fabuła jest tak powikłana, że trzeba bardzo uważać, by czegoś nie przeoczyć. Aktorstwo niezłe, lecz postać Maxa irytuje widza. Nie dało się mu kibicować, ale może to celowy zabieg reżysera? Trudno bowiem ostatecznie wyrokować, kto w tym filmie jest dobry, kto zły. Ogólnie Welcome To The Punch można obejrzeć, chociaż mnie akurat seans nieco zmęczył i ani przez moment nie potrafiłem wykrzesać nawet odrobiny entuzjazmu.