SIGHTSEERS
Turyści
2012, Wielka Brytania
czarna komedia, reż. Ben Wheatley
Powszechnie wiadomo, że angielski humor jest dość specyficzny. Film reklamowany jako czarna komedia wywołuje oczywiste oczekiwania, ale nie każda brytyjska produkcja określana w ten sposób musi je spełnić. Turyści zdecydowanie zawodzą. Prawdziwego humoru tu niewiele i śmiać się nie ma z czego. Można jedynie ubolewać nad absurdalnymi zachowaniami psychopatycznych bohaterów. Gdy mieszkająca z upierdliwą matką Tina poznaje Chrisa, szybko się w nim zakochuje widząc w mężczyźnie odskocznię od nudnego życia. Z tym większą chęcią wyrusza z nim na wycieczkę przyczepą kempingową po atrakcjach turystycznych Anglii (dobre zdjęcia i niezły folder reklamowy). Podczas podróży ma okazję poznać mroczną stronę charakteru mężczyzny, który bez skrupułów zabija denerwujących go ludzi (grubasa śmiecącego w tramwaju czy faceta żądającego uprzątnięcia psiej kupy). Kobieta podejmuje wyzwanie i również zaczyna mordować, ale jej działania są chaotyczne, a ofiary przypadkowe.
Ben Wheatley nakręcił brytyjską wersję Urodzonych morderców, ale daleko mu do klasy Olivera Stone’a. Kreśli gorzki portret psychologiczny dwójki życiowych nieudaczników, którzy swoje frustracje rozładowują na niewinnych ludziach. Tiny ani Chrisa nie da się polubić – są płytcy i nudni, już samo to przeszkadza w dobrym odbiorze opowieści (zwykle bohaterowie czarnych komedii budzą sympatię widza). Akcja jest powolna i przez to seans niemiłosiernie męczy. Psychopatów nie brakuje na świecie i można by się tu doszukać pozorów realizmu (nigdy nie wiemy, co robi sąsiad za drzwiami, a tym bardziej nieznajomy na kempingu czy polu namiotowym). Każdy ma czasem ochotę dać bolesną nauczkę osobom zachowującym się bezczelnie i po chamsku. Jednak w obrazie Wheatleya zabójstwa nie są przemyślane ani wyrafinowane, nie mają żadnego sensownego uzasadnienia (zwłaszcza, gdy do akcji wkracza Tina). Film jest niesmaczny, brakuje mu klasy, jaką często oferują brytyjskie czarne komedie. Tylko że Turyści to nie żadna komedia. To film robiony całkiem na poważnie, z ciekawym, dość przewrotnym zakończeniem. Jest mało logiczne, ale na pewno zaskakujące. Tylko nie wszyscy do niego dotrwają….
Ben Wheatley nakręcił brytyjską wersję Urodzonych morderców, ale daleko mu do klasy Olivera Stone’a. Kreśli gorzki portret psychologiczny dwójki życiowych nieudaczników, którzy swoje frustracje rozładowują na niewinnych ludziach. Tiny ani Chrisa nie da się polubić – są płytcy i nudni, już samo to przeszkadza w dobrym odbiorze opowieści (zwykle bohaterowie czarnych komedii budzą sympatię widza). Akcja jest powolna i przez to seans niemiłosiernie męczy. Psychopatów nie brakuje na świecie i można by się tu doszukać pozorów realizmu (nigdy nie wiemy, co robi sąsiad za drzwiami, a tym bardziej nieznajomy na kempingu czy polu namiotowym). Każdy ma czasem ochotę dać bolesną nauczkę osobom zachowującym się bezczelnie i po chamsku. Jednak w obrazie Wheatleya zabójstwa nie są przemyślane ani wyrafinowane, nie mają żadnego sensownego uzasadnienia (zwłaszcza, gdy do akcji wkracza Tina). Film jest niesmaczny, brakuje mu klasy, jaką często oferują brytyjskie czarne komedie. Tylko że Turyści to nie żadna komedia. To film robiony całkiem na poważnie, z ciekawym, dość przewrotnym zakończeniem. Jest mało logiczne, ale na pewno zaskakujące. Tylko nie wszyscy do niego dotrwają….