MODUS ANOMALI
Modus Anomali
2012, Indonezja
thriller, reż. Joko Anwar
Tym razem, jako że po raz pierwszy mam styczność z produkcją indonezyjską, wyjątkowo zacznę od streszczenia filmu. Pan biega po lesie. Biega, biega, jest wystraszony. Dociera do chatki. W środku zwłoki kobiety i nagrana kamerą scena morderstwa. Pan ucieka do lasu. Biega, biega, robi się ciemno. Trafia do chatki z wielką skrzynią. Ponieważ ktoś się zbliża, pan wskakuje do skrzyni. Skrzynia zostaje podpalona, pan ucieka i biega po lesie. Biega, biega, i trafia do chatki. W środku zwłoki kobiety…. Mógłbym tak dalej, ale po co?
Joko Anwar, indonezyjski Tarantino i Hitchcock w jednym, musiał być na niezłym haju pisząc scenariusz. Namotał tak, że trudno zrozumieć jego intencje. Nie wiem, kto jest bardziej zagubiony – bohater filmu w lesie czy widz oglądający tę nudną bieganinę. Oczywiście potem co nieco się wyjaśni, ale nie tak znowu wiele. Okazuje się, że mamy do czynienia z paranoikiem i maniakalnym mordercą. Zabija ludzi przyjeżdżających do leśnego domku, a pozostałym przy życiu każe rozwiązywać zagadki, organizując zmyślne pułapki w lesie. Chora zabawa chorego człowieka, do tego cała masa idiotycznych, niekonsekwentnych zachowań (facet widząc w nocy kogoś za oknem chowa się w skrzyni chociaż chwilę wcześniej świecił wielkim reflektorem, więc raczej trudno udawać, że nie ma go w domu; w innej scenie znajduje skrzynkę ze strzykawkami i natychmiast robi sobie zastrzyk nie znając ich pochodzenia ani zawartości, itd.). Słaba historia, marna realizacja i duże brawa ode mnie dla tych, co dotrwają do końca. Ja dotrwałem i wiem jedno: nie było warto.
Joko Anwar, indonezyjski Tarantino i Hitchcock w jednym, musiał być na niezłym haju pisząc scenariusz. Namotał tak, że trudno zrozumieć jego intencje. Nie wiem, kto jest bardziej zagubiony – bohater filmu w lesie czy widz oglądający tę nudną bieganinę. Oczywiście potem co nieco się wyjaśni, ale nie tak znowu wiele. Okazuje się, że mamy do czynienia z paranoikiem i maniakalnym mordercą. Zabija ludzi przyjeżdżających do leśnego domku, a pozostałym przy życiu każe rozwiązywać zagadki, organizując zmyślne pułapki w lesie. Chora zabawa chorego człowieka, do tego cała masa idiotycznych, niekonsekwentnych zachowań (facet widząc w nocy kogoś za oknem chowa się w skrzyni chociaż chwilę wcześniej świecił wielkim reflektorem, więc raczej trudno udawać, że nie ma go w domu; w innej scenie znajduje skrzynkę ze strzykawkami i natychmiast robi sobie zastrzyk nie znając ich pochodzenia ani zawartości, itd.). Słaba historia, marna realizacja i duże brawa ode mnie dla tych, co dotrwają do końca. Ja dotrwałem i wiem jedno: nie było warto.