POKŁOSIE
2012, Polska
dramat, reż. Władysław Pasikowski
wyst. Maciej Stuhr, Ireneusz Czop
Trudno byłoby wymienić film, który w ostatnim czasie bardziej podzielił Polaków niż Pokłosie Pasikowskiego. Nie zamierzam wchodzić w obszerne niemerytoryczne dyskusje, które są odbiciem naszych narodowych kompleksów. Reakcje, jakich doświadczył odtwórca głównej roli Maciej Stuhr, mogły mieć miejsce chyba tylko w zaściankowej Polsce, gdzie duży procent narodu żyje w smoleńskiej mgle i nie potrafi używać umysłu, dając się manipulować politycznym i duchownym oszołomom. Nie wchodzę w te tematy, chcę jedynie krótko ocenić film, który narobił tyle szumu.
Na wstępie przypomnę, bo wielu fanatyków i „prawdziwych Polaków” o tym nie chce pamiętać, że Pokłosie (choć oparte na faktach odkrytych w Jedwabnem) nie jest filmem dokumentalnym ani historycznym. Pasikowski, który nigdy nie stronił od tematów trudnych i kontrowersyjnych (przypomnę choćby Psy z 1992 roku), tym razem uderzył w polską dumę narodową przypominając niechlubną część naszej historii, o której wiele osób chciałoby zapomnieć. Sprawa dotyczy Żydów, których nienawidzimy z całej siły (jak przystało na wyjątkowo katolicki naród) i w tej kwestii możemy przybić piątkę z Hitlerem. Fakt, że Polacy (oczywiście: tylko niektórzy i nieliczni Polacy) w czasie wojny wydawali Żydów Niemcom, a nawet sami ich mordowali, oburza niektórych mniej niż to, że Pasikowski ośmielił się nakręcić o tym film. To jest właśnie nasz polski kołtun. Bo kto ma się za nas rozliczyć z naszą przeszłością, jeśli nie my sami?
W dyskusji o Pokłosiu umyka fakt, że to bardzo dobry film. Świetnie zagrany, poprawny warsztatowo (doskonałe zdjęcia i muzyka, profesjonalny montaż), znakomicie wyreżyserowany. Ma po mistrzowsku – stopniowo, konsekwentnie budowane napięcie i odpowiednio mroczny klimat, adekwatny do wagi opisywanych zdarzeń. Wywołuje emocje, a o to przecież chodzi w kinie. Owszem, wiele z tych emocji to zasługa samego tematu, a nie formy jego przedstawienia, ale ta forma naprawdę zasługuje na pochwałę. To jeden z takich filmów, które należy obejrzeć, które wypada znać. Tak jak Listę Schindlera czy Pianistę. Bo, jak wyjaśnia sam autor, „pomordowani zasługują na pamięć”. Nie ma sensu generalizować, ale tak samo jak istnieli dobrzy Niemcy, tak samo trafiali się źli Polacy. To o nich jest ten film. Niestety, ich duch nadal żyje we współczesnych czasach i ma się całkiem dobrze. Mam nieodparte wrażenie, że podziały i nienawiść są dzisiaj w Polsce większe niż przed 70 laty. Widać to na każdym kroku – ale to temat na inną dyskusję.
Na wstępie przypomnę, bo wielu fanatyków i „prawdziwych Polaków” o tym nie chce pamiętać, że Pokłosie (choć oparte na faktach odkrytych w Jedwabnem) nie jest filmem dokumentalnym ani historycznym. Pasikowski, który nigdy nie stronił od tematów trudnych i kontrowersyjnych (przypomnę choćby Psy z 1992 roku), tym razem uderzył w polską dumę narodową przypominając niechlubną część naszej historii, o której wiele osób chciałoby zapomnieć. Sprawa dotyczy Żydów, których nienawidzimy z całej siły (jak przystało na wyjątkowo katolicki naród) i w tej kwestii możemy przybić piątkę z Hitlerem. Fakt, że Polacy (oczywiście: tylko niektórzy i nieliczni Polacy) w czasie wojny wydawali Żydów Niemcom, a nawet sami ich mordowali, oburza niektórych mniej niż to, że Pasikowski ośmielił się nakręcić o tym film. To jest właśnie nasz polski kołtun. Bo kto ma się za nas rozliczyć z naszą przeszłością, jeśli nie my sami?
W dyskusji o Pokłosiu umyka fakt, że to bardzo dobry film. Świetnie zagrany, poprawny warsztatowo (doskonałe zdjęcia i muzyka, profesjonalny montaż), znakomicie wyreżyserowany. Ma po mistrzowsku – stopniowo, konsekwentnie budowane napięcie i odpowiednio mroczny klimat, adekwatny do wagi opisywanych zdarzeń. Wywołuje emocje, a o to przecież chodzi w kinie. Owszem, wiele z tych emocji to zasługa samego tematu, a nie formy jego przedstawienia, ale ta forma naprawdę zasługuje na pochwałę. To jeden z takich filmów, które należy obejrzeć, które wypada znać. Tak jak Listę Schindlera czy Pianistę. Bo, jak wyjaśnia sam autor, „pomordowani zasługują na pamięć”. Nie ma sensu generalizować, ale tak samo jak istnieli dobrzy Niemcy, tak samo trafiali się źli Polacy. To o nich jest ten film. Niestety, ich duch nadal żyje we współczesnych czasach i ma się całkiem dobrze. Mam nieodparte wrażenie, że podziały i nienawiść są dzisiaj w Polsce większe niż przed 70 laty. Widać to na każdym kroku – ale to temat na inną dyskusję.