STAKE LAND
Plaga wampirów
2010, USA
horror, reż. Jim Mickle
Czy wampiry muszą wyglądać tak jak wypudrowany Edward w Zmierzchu? Absolutnie nie. Okazuje się, że mogą nie być sympatyczne, nie błyszczeć w słońcu i nie kochać mocniej od ludzi. Mogą być odrażające i wstrętne, żadne krwi i mordujące ludzi bez powodu. Takie właśnie są w filmie Jima Mickle. To ogromna zaleta tej produkcji, w której przyszłość Ameryki jest ponura, nastrój beznadziei wszechobecny, a kolory szare i wyblakłe. Opuszczone przez ludzi miasta sa opanowane przez wampiry, a cywilizacja znajduje się na skraju upadku. Jedynym miejscem wolnym od krwiożerczych bestii ma być Nowy Eden, do którego wyrusza osierocony młodzieniec Martin w towarzystwie łowcy wampirów o ksywie Mister. Jest to typowe kino drogi – obydwaj muszą przemierzyć bezkresne tereny by dotrzeć na miejsce. Są świadkami przerażających scen, wielokrotnie ich życie wisi na włosku, zaś cel podróży jest wielce niepewny – nikt bowiem nie wie, czy opowieści o mitycznym miejscu są prawdziwe. Na dodatek w czasie podróży bohaterowie dowiadują się, że wampiry nie są jedynym realnym zagrożeniem.
Plaga wampirów (znów bzdurne tłumaczenie) to taki Anty-Zmierzch. Nie ma romansów, miłości i innych tego typu idiotyzmów. To nie film dla małych dzieci, które pokochają urocze i miłe wampiry. To przygnębiająca wizja świata, w którym toczy się brutalna walka o przetrwanie i nie ma miejsca na sentymenty. Ludzie gustujący w postapokaliptycznych klimatach nie będą zawiedzeni. Oczywiście zawsze można znaleźć denerwujące elementy, jak choćby religijne gadki, naciągana fabuła, brak więzi z postaciami czy długą jazdę donikąd (trochę to nuży bo akcja wytraca tempo, wciąż powtarzają się te same motywy), ale to wszystko nie zmieni faktu, że to dobry, trzymający w napięciu i wart obejrzenia film. Wreszcie wampiry są ohydne i naprawdę przerażają zamiast śmieszyć i budzić zażenowanie. Jak ktoś nie lubi wypudrowanych lalusiów w stylu Edwarda Cullena, powinien koniecznie zaliczyć ten seans.
Plaga wampirów (znów bzdurne tłumaczenie) to taki Anty-Zmierzch. Nie ma romansów, miłości i innych tego typu idiotyzmów. To nie film dla małych dzieci, które pokochają urocze i miłe wampiry. To przygnębiająca wizja świata, w którym toczy się brutalna walka o przetrwanie i nie ma miejsca na sentymenty. Ludzie gustujący w postapokaliptycznych klimatach nie będą zawiedzeni. Oczywiście zawsze można znaleźć denerwujące elementy, jak choćby religijne gadki, naciągana fabuła, brak więzi z postaciami czy długą jazdę donikąd (trochę to nuży bo akcja wytraca tempo, wciąż powtarzają się te same motywy), ale to wszystko nie zmieni faktu, że to dobry, trzymający w napięciu i wart obejrzenia film. Wreszcie wampiry są ohydne i naprawdę przerażają zamiast śmieszyć i budzić zażenowanie. Jak ktoś nie lubi wypudrowanych lalusiów w stylu Edwarda Cullena, powinien koniecznie zaliczyć ten seans.