MANUALE D’AM3RE
Co kryje miłość
2011, Włochy
romans, reż. Giovanni Veronesi
Rzadko sięgam po kino włoskie, ale nie mogłem się oprzeć chęci obejrzenia Roberta De Niro mówiącego po włosku… No i jest jeszcze Monica Bellucci… Sam film nie jest wyjątkowy – typowa włoska historia o miłości (bo o czymże innym?), która usidla niezależnie od wieku. Bohaterami trzech niezależnych historyjek jest właśnie Amor, który strzela do przypadkowych ludzi. Najpierw ulega mu młody prawnik, który podczas krótkiego wyjazdu służbowego, z dala od ponętnej narzeczonej, przeżywa namiętny romans w małym miasteczku w Toskanii. Drugą ofiarą jest znany i popularny spiker telewizyjny, który spotyka na swej drodze prawdziwą femme fatale. W trzeciej opowieści, której bohaterami są wspomniani De Niro i Bellucci, starzejący się profesor podczas pobytu w Rzymie zakochuje się bez pamięci w atrakcyjnej Violi, której ojciec jest jego przyjacielem. Innymi słowy – nigdy nie jest za późno bo miłość nie zna granic. Wiemy to i bez tego ciepłego, ale dość przewidywalnego i nudnawego filmu.
Manuale d’amore to już pewien cykl opowieści reżysera i scenarzysty w jednej osobie. Zaczęło sie w 2005 roku od filmu Kilka słów o miłości, dwa lata później była część druga (też z Bellucci), teraz mamy trzecią odsłonę z Robertem De Niro w postaci bonusu. Mimo coraz ciekawszej obsady scenariusz w kolejnych częściach wydaje się być coraz słabszy, a ostatniej historii nie ratuje ani striptiz aktora (w tym wieku to raczej ciekawostka), ani piękna Monica. Niemniej film sprawdzi się jako lekki, niezobowiązujący seans z ukochaną. Nie porywa, ale też nie odrzuca. Jest trochę humoru (nie za wiele), nieco ciekawych obserwacji, jest też oczywisty morał, zwłaszcza w opowieści nr 2 – za zdradę czeka cię zasłużona kara. Poczułem się prawie jak w kościele….
Manuale d’amore to już pewien cykl opowieści reżysera i scenarzysty w jednej osobie. Zaczęło sie w 2005 roku od filmu Kilka słów o miłości, dwa lata później była część druga (też z Bellucci), teraz mamy trzecią odsłonę z Robertem De Niro w postaci bonusu. Mimo coraz ciekawszej obsady scenariusz w kolejnych częściach wydaje się być coraz słabszy, a ostatniej historii nie ratuje ani striptiz aktora (w tym wieku to raczej ciekawostka), ani piękna Monica. Niemniej film sprawdzi się jako lekki, niezobowiązujący seans z ukochaną. Nie porywa, ale też nie odrzuca. Jest trochę humoru (nie za wiele), nieco ciekawych obserwacji, jest też oczywisty morał, zwłaszcza w opowieści nr 2 – za zdradę czeka cię zasłużona kara. Poczułem się prawie jak w kościele….