FUN SIZE
Fun Size
2012, USA
komedia, reż. Josh Schwartz
Debiut reżyserski Josha Schwartza to lekka i sympatyczna komedia o nastolatkach i głównie dla nastolatków. To jeden z tych filmów, które specjalnie nie porywają, ale też nie nudzą. Można śmiało obejrzeć w towarzystwie albo podczas imprezy. Fabuła nie jest zbyt oryginalna – podczas halloweenowej imprezy 18-latka gubi małego barciszka, którego miała pod opieką. Wraz z trójką przyjaciół musi go odnaleźć, zanim matka wróci do domu. Niby nic nowego, ale całość ma ciepły klimat, a czasem miło jest poobserwować nieco absurdalne perypetie imprezujących bohaterów. Inny powód, by faceci obejrzeli ten film, nazywa się Victoria Justice. Oczywiście to występujące w roli głównej kobiece ciacho zakochuje się w sztywnym i mało przystojnym drągalu odrzucając zaloty lokalnego idola, do którego wzdychają wszystkie laski. Tak to jest w filmach – inaczej niż w życiu. Scenariusz Fun Size nie powala, ale galeria zaserwowanych postaci jest naprawdę warta uwagi. Mamy malca, który udaje niemego, co pozwala mu być wnikliwym obserwatorem wydarzeń; jest lesbijska para, która zaszczepia życiowe zasady synowi; jest wreszcie owdowiała matka spotykająca się ze znacznie młodszym chłopakiem, która przypadkowo trafia do sypialni jego rodziców (jedna z lepszych scen w filmie); i tak dalej. Momentami trochę infantylny, ale w sumie przyjemny seans. Sam się sobie dziwię, że mi się nawet to wszystko podobało, ale akurat miałem ochotę na niezobowiązującą komedię – ta była pod reką i zadanie spełniła.