BEZ WSTYDU

Bez wstydu recenzja Grochowska Kościukiewicz MarczewskiBEZ WSTYDU
2012, Polska
dramat obyczajowy, reż. Filip Marczewski
wyst. Agnieszka Grochowska, Mateusz Kościukiewicz

Dużo się mówiło o tym filmie przed jego premierą na Festivalu w Gdyni. Debiut fabularny Filipa Marczewskiego miał być dziełem spektakularnym – już sam temat kazirodczej miłości intrygował, bo przecież to kulturowe tabu (notabene Taboo to zagraniczny tytuł tego obrazu). Wydaje się jednak, że jak zwykle w tego typu sytuacjach, balon oczekiwań był za bardzo nadmuchany. Film wstydu nie przynosi, ale trudno go uznać za dzieło wybitne czy wyjątkowe. Tadek (Kościukiewicz) wraca do rodzinnego miasteczka, by spędzić wakacje ze starszą siostrą (Grochowska). Z niesmakiem odkrywa, że jego pokój zajmuje chłopak Anki, miejscowy biznesman. Gdy przypadkiem nakrywa go z prostytutką, stara się za wszelką cenę uchronić siostrę przed toksycznym uczuciem. Jednak jego intencje również nie są czyste – uczucie Tadka do siostry znacznie wykracza poza braterską miłość. Nocami wskakuje do jej łóżka, pakuje się do wanny podczas kąpieli, podkrada bieliznę. Rozchwiana emocjonalnie Anka w końcu ulega i zgadza się na seks, co w kontekście jej wcześniejszych zachowań zupełnie nie ma sensu. Zapatrzony w siostrę chłopak nie radzi sobie w kontaktach z innymi kobietami. Odrzuca zaloty lokalnej piękności romskiego pochodzenia, jednocześnie katując kolegę, który zaatakował Cyganów podczas wesela.

   Czego zabrakło w filmie Marczewskiego? Przede wszystkim głębi, rozwinięcia przedstawionych skrótowo wątków, wyjaśnienia przyczyn pokazanej sytuacji. Samo poruszenie odważnego tematu to trochę za mało. Nie wiemy, co leży u podstaw erotycznej fascynacji siostrą, z kolei wątek z brakiem akceptacji dla Romów wpleciony trochę na siłę też nie został wygrany do końca. Zresztą żaden z przedstawionych problemów nie zostaje rozwiązany. Mimo to Bez wstydu ogląda się całkiem dobrze. Aktorstwo nie powala, ale też nie ma na co narzekać. Może poza zupełnym brakiem chemii między rodzeństwem – więc dlaczego dochodzi do zbliżenia? Trudno się oprzeć wrażeniu, że twórcom scenariusza zabrakło odwagi, by doprowadzić sprawy do końca. Mieli duże pole do popisu bo sam pomysł był świetny i można było z tego zrobić naprawdę dobry dramat. Zamiast tego wyszedł obraz nieco chaotyczny i mało konsekwentny. W sumie więc mogło być lepiej, ale nie ma co narzekać – było i tak całkiem nieźle.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: