R.T.T.
Kilka wolnych dni
2009, Francja
komedia romantyczna, reż. Frédéric Berthe
Wprawdzie nie przepadam za kinem znad Loary, ale muszę przyznać, że Francuzi potrafią robić sympatyczne filmy. Kilka wolnych dni to najlepszy przykład kina niezbyt ambitnego, ale miłego w odbiorze i wywołującego uśmiech na twarzy. To komedia romantyczna, więc nie oczekujmy porywającej akcji i pełnej logiki zdarzeń, niemniej jak na ten rodzaj filmu dzieje się naprawdę wiele. Spokojne życia właściciela sklepu sportowego Arthura zmienia się w chwili, gdy jego ukochana po pięciu wspólnie spędzonych latach nagle go porzuca. Florence zamierza wyjść za mąż za innego mężczyznę i wyrusza na ślub do Miami. Arthur nie zamierza jednak łatwo się poddać, postanawia więc polecieć do Ameryki i odzyskać serce ukochanej. Na lotnisku poznaje złodziejkę dzieł sztuki Emilie, która wplątuje go w kryminalną intrygę. Mimo że można przewidzieć dalszy rozwój wydarzeń (a przynajmniej ich finał), film ogląda się z dużą przyjemnością. Rozbrajają udający gejów policjanci, którzy tutaj są wyjątkowo niezdarni. Zachwyca grająca kryminalistkę seksowna Mélanie Doutey. Podoba się ciapowaty i dobroduszny Kad Merad w roli Arthura. Do tego dodajmy ciepłą atmosferę słonecznego Miami i dobrze dobraną muzykę. To wystarczy, by z uśmiechem obserwować mocno naciągane przygody dwójki uciekinierów. Lekkie, letnie kino, które rozgrzewa także w zimowy wieczór.