PROIE
Łup
2011, Francja
kryminał, akcja, reż. Eric Valette





Jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało, Francuzi od jakiegoś czasu zaczęli kręcić niezłe filmy akcji. Może nie są to arcydzieła sztuki filmowej, ale całkiem przyjemne rozrywkowe kino. Gdyby nie ten język…. Łup to właśnie przykład obrazu niezbyt ambitnego, ale dobrze zrobionego i trzymającego (jako tako) w napięciu. Niepotrzebnie tylko wzbogaconego o pewne elementy charakterystyczne dla Hollywood (nieśmiertelny bohater, absurdalne i wydumane sytuacje, z których oczywiście wyjdzie cało, itp.), ale da się to obejrzeć bez większej żenady, a nawet z zainteresowaniem. Jeśli oczywiście lubicie naciągane kino akcji z hasłem „jeden przeciwko wszystkim„. Tak właśnie działa Franck, którego poznajemy w więzieniu, gdzie odsiaduje wyrok za napad na bank. Dzieli celę z oskarżonym o gwałt i molestowanie nieletniej, którego ratuje przed linczem współwięźniów. W podzięce Jean Louis Maurel obiecuje zająć się rodziną Francka po wyjściu na wolność. Gdy Francka odwiedza eks-policjant twierdzący, że Maurel jest seryjnym mordercą i gwałcicielem, a jego żonie i córeczce grozi śmiertelne niebezpieczeństwo, ten postanawia działać. Mimo że do końca odsiadki zostało mu tylko kilka miesięcy, aranżuje brawurową ucieczkę i postanawia sam zapewnić ochronę rodzinie. Dalej już jest standardowo – skoro facet tak łatwo zwiał w więzienia, równie łatwo ucieka przed ścigającą go policją, a wszelkie odniesione rany goją się niezwykle szybko. Tutaj leży główny problem filmu – naiwność i wręcz głupota scenariusza momentami aż razi i przeszkadza w poważnym potraktowaniu tej historii. Jednak niezły klimat i dobre tempo akcji nie pozwalają zbytnio się nad tym zastanawiać. To pozycja, przy której trzeba wyłączyć myślenie i wtedy można się nieźle bawić. Problem w tym, że nie zawsze się da to zrobić.
Udostępnij