NO STRINGS ATTACHED
Sex Story
2011, USA
komedia romantyczna, reż. Ivan Reitman
Film, w którym stęskniony za seksem facet pyta „masz jakiś otwór, w który mógłbym włożyć wacka?”, nie może zadowolić ludzi szukających kina na poziomie. Bo też nie o poziom artystyczny tutaj chodziło. A o co? Konia z rzędem temu, kto wie. Ivan Reitman robi ostatnio jeden film na 5 lat. Poprzedni, Moja super eksdziewczyna z Umą Thurman, też nie był wysokich lotów. Tym razem reżyser porusza temat zwany z angielska „friends with benefits” (przjaciele z korzyściami, czyli w wolnym tłumaczeniu „seks bez zobowiązań”). Chodzi o ludzi, którzy nie są w stałym związku, ale uprawiają seks dla przyjemności. Bez niepotrzebnych emocji, zakłamania, zazdrości, tęsknoty. Jak mówią sami bohaterowie filmu, Adam (Ashton Kutcher) i Emma (Natalie Portman), „uprawiamy przyjacielski seks, nic więcej. Zerwiemy, gdy któreś z nas poczuje coś więcej.” Jak łatwo zgadnąć, poczują coś więcej i wcale nie będzie łatwo zerwać. Nic nowego, film przewidywalny do bólu, do tego nudny jak flaki z olejem. O aktorstwie Kutchera nie mam dobrego zdania, ale dziwię się, że Portman zgodziła się zagrać w tym nijakim filmie. Nawet nie o to chodzi, że grają źle, bo tu można dyskutować. Portman jest jak zwykle piękna i kusząca, Kutcher przystojny (podobno) i nieco sztywny, ale jego ciągła potrzeba „zaliczania” albo przynajmniej „włożenia palca” jest aż niesmaczna. Typowy samiec, który tak intensywnie myśli tylko o jednym, że mu się w głowie miesza. Problem w tym, że nawet jeśli poruszony problem jest powszechny (współczesne „wyzwolone” kobiety nie chcą komplikujących życie związków), to nie ma w tym filmie nawet odrobiny emocji. Nie wzrusza, nie śmieszy, nie zaciekawia. Leci, mija, i wychodząc z kina już o nim nie pamiętamy. O ile wytrwaliśmy do końca. Szkoda czasu.
Na zakończenie zwracam uwagę na „polski” tytuł filmu, bo to prawdziwy precedens. Przywykliśmy do mizernych tłumaczeń z angielskiego, a nawet do jakże częstego wymyślania całkowicie nowych tytułów przez naszych debilnych dystrybutorów. Oni zawsze wiedzą lepiej od twórców. Tym razem posunęli się jeszcze krok dalej – tytuł angielski No Strings Attached zamienili na… inny tytuł angielski Sex Story. To doprawdy niezwykle nowatorskie podejście do swojej misji. Czekam, aż zaczną ingerować w fabułę i kręcić własne „lepsze” zakończenia.
Na zakończenie zwracam uwagę na „polski” tytuł filmu, bo to prawdziwy precedens. Przywykliśmy do mizernych tłumaczeń z angielskiego, a nawet do jakże częstego wymyślania całkowicie nowych tytułów przez naszych debilnych dystrybutorów. Oni zawsze wiedzą lepiej od twórców. Tym razem posunęli się jeszcze krok dalej – tytuł angielski No Strings Attached zamienili na… inny tytuł angielski Sex Story. To doprawdy niezwykle nowatorskie podejście do swojej misji. Czekam, aż zaczną ingerować w fabułę i kręcić własne „lepsze” zakończenia.