ANOTHER HAPPY DAY Kolejny szczęśliwy dzień

Another Happy Day Kolejny szczęśliwy dzień recenzjaANOTHER HAPPY DAY
Kolejny szczęśliwy dzień

2011, USA
obyczajowy, dramat, reż. Sam Levinson
altaltaltaltalt

Trafiają się czasem filmy, które może nie opowiadają jakiejś wyjątkowej historii, ale są pełne niezwykle celnych spostrzeżeń obyczajowych, co w połączeniu ze świetnymi kreacjami aktorskimi daje intrygujący efekt. Taki właśnie jest debiutancki film Sama Levinsona o przewrotnym tytule Kolejny szczęśliwy dzień, o dziwo tym razem dosłownie przetłumaczonym z oryginału. Ale ten dzień dla głównej bohaterki wcale nie jest szczęśliwy. Lynn (Ellen Barkin) wraz z trójką dzieci przyjeżdża do domu rodziców na ślub swojego najstarszego syna, Dylana. Miła rodzinna uroczytość szybko przemienia się w festiwal złośliwych aluzji i docinków. Siostry krytykują każdą jej decyzję, syn dogryza przy byle okazji, córka się izoluje, a rodzice starają się trzymać dystans, jednak w rzeczywistości Lynn nie może liczyć na ich wsparcie. Oliwy do ognia dolewa były mąż, który na uroczystość przyszedł w towarzystwie nowej, ponętnej żony (Demi Moore). Między kobietami dochodzi do ostrej konfrontacji…
   Pozornie to bardzo pokręcona rodzina, ale czy wszelkie zjazdy rodzinne nie wyglądają właśnie w ten sposób? No może nie do końca, bo Sam Levison celowo przejaskrawił pewne elementy. Jednak wszędzie znajdą się fałszywe komplementy, obgadywanie za plecami, zazdrość o sukces, krytyka stroju czy zachowania itd. Nie bez kozery mówi się, że z rodziną najlepiej na zdjęciu. Inne kontakty prędzej czy później doprowadzą do konfiktu, a skrywane przez lata pretensje wybuchną z podwójną siłą. Spróbujcie spokojnie porozmawiać z rodziną, gdy jest spadek do podziału. Nic tak ludzi nie dzieli jak pieniądze. W Polsce ostatnimi czasy jeszcze polityka, ale tę można grzecznie przemilczeć. W tym tkwi duża siła historii Levinsona – każdy znajdzie tu coś znajomego. Na nic jednak by się nie zdały wysiłki reżysera, gdyby nie wyborne kreacje Ellen Barkin i Demi Moore. Każda z nich daje koncert – Barkin gra dosłownie każdym mięśniem twarzy, a Moore jest najlepsza właśnie wtedy, gdy gra wrednego babsztyla. Atmosfera między paniami jest tak gęsta, że siekierę można zawiesić. Dochodzi nawet do rękoczynów, ale chwilę później wszyscy muszą udawać, że nic się nie stało. Więzi rodzinne pokazane w tym filmie są w kompletnej rozsypce. To miał być kolejny szczęśliwy dzień w życiu Lynn, tymczasem jej upokorzenia zdają się nie mieć końca. Mimo całej rodziny wokół wie, że jest całkiem sama. Jak wielu z nas we własnych rodzinach. Jeśli ktoś z was ma problemy rodzinne – proszę, obejrzyjcie ten film. Wtedy dojdziecie do jedynego słusznego wniosku: wasza rodzina nie jest taka zła.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: